Czym żyje Polska?
Nie będzie przesadą jeżeli napiszę, że ponad tydzień Polska żyje wizyta papieża na ŚDM. Nawet jeżeli wielu z nas odczuwa już pewien przesyt - to nie z powodu nauczania Franciszka, lecz z powodu mediów, które bez wysiłku mogą tą wizyta zapychać całą ramówkę.
Czy dla większości Polaków - a szczególnie dla polityków rządzącej partii - jest to na prawdę NAUCZANIE, czy tylko wymiana "poglądów"? Już wiemy, że w sprawie uchodźców nasi "prawi i sprawiedliwi" politycy mają inny pogląd niż papież. A przynajmniej lepiej wiedzą co Franciszek chciał powiedzieć.
Jednak zostawmy na chwilę polityków. Mają swoje pięć minut, mogą do woli świecić światłem odbitym.
Interesują mnie przeżywający orgazm "prawdziwi polacy-katolicy". Co oni zrozumieli ze ŚDM, z nauczania papieża? Obawiam się, że nic. Ten rodzaj ludzi bowiem słyszy tylko to co chce usłyszeć i rozumie tylko tak jak chce rozumieć. Oto drobny przykład: na FB znalazłem takiego MEMa. Zamieścił go jeden z fejsbukowiczów, którego do tej pory uważałem za człowieka normalnego.
Tym jednym aktem udowodnił, że nie ma pojęcia co to jest demokracja. Wzbudził też moje wątpliwości co do zrozumienia religijności. Jednym słowem - kieruje się mądrością Kalego. Jeśli kościół nam coś zabiera (np. in vitro, handel w niedzielę) to dobry uczynek, zgodny z jego pojęciem demokracji. Natomiast jeżeli kościołowi zabronić czegokolwiek (np. krzyży w sejmie i urzędach państwowych) to jest to zły uczynek, sprzeczny z zasadami jego demokracji.
Podobne zdziwienie mogłoby towarzyszyć młodej muzułmance urodzonej i wychowanej we Francji po przyjeździe do np. Syrii, Iranu itp. "To u was można nosić czador i burkę". Oczywiście, gdyż w krajach tych kwitnie demokracja. W przeciwieństwie do Francji!!
Drogi kolego z FB. Jeżeli w Polsce, w sposób całkowicie demokratyczny (włącznie z referendum) ustalonoby, że publiczne obnoszenie się z symbolami religijnymi prowokuje działanie prześladowcze - i dlatego zakazuje się takich działań, nie byłoby to przejawem braku demokracji. Co najwyżej mogłoby być przejawem braku zdrowego rozsądku. Takim samym przejawem braku zdrowego rozsądku jest utożsamianie braku represji za krzyżyki z demokracją.
Powróćmy jednak do samych krzyżyków. Do czego potrzebne jest ich ostentacyjne noszenie na widoku? Ja urodziłem się w rodzinie bardzo religijnej. Od małego dziecka nosiłem na szyi krzyżyk. Ale Babcia zawsze wkładała go pod koszulę. On miał być bliżej serca. W żadnym przypadku nie powinien sprawiać wrażenia biżuterii. Ponadto Dziadek własnym postępowaniem (należał do jakiegoś świeckiego zakonu) codziennie uświadamiał mi, że wiara to sprawa osobista a nawet intymna. Natomiast dawanie świadectwa wiary światu ma polegać na postępowaniu zgodnie ewangelią. Jasne - w naszej rodzinie nie było demokracji. Była hierarchia - młodsi-głupsi musieli słuchać starszych-mądrzejszych.
Przyznam się, że z wielkim zażenowaniem czytam o "nawróceniach" różnych celebrytów - ze świata szołbiznesu, sportu czy kultury. Odkrywam bowiem, że nagłej "łaski nawrócenia" doznają osoby, których gwiazdy zaczynają blednąć, wręcz gasnąć.
I ciśnie się na usta pytanie - co w tej materii zmieni wizyta Franciszka i jego nauczanie? Nic, kompletnie nic. Będzie tak samo jak z "pokoleniem JPII". Co najwyżej zbliżymy się o parę kroków do państwa wyznaniowego.
I to wbrew słowom papieża - "Państwa powinny być świeckie, te wyznaniowe kończą źle."