Z mojego punktu widzenia temat kościoła
jest jednym z najtrudniejszych. Życie oszczędziło mi przykrych
doświadczeń bo spotykałem ludzi w sutannach, którzy mogli
być idolami dla innych. Otarłem się o ks. prof. Józefa
Tischnera, poznałem /dziś już na emeryturze/ ordynariusza Diecezji
Opolskiej abp Alfonsa Nossola, prałata katedry opolskiej Stefana
Baldego i innych. O czasach pra-przeszłych tylko wspomnę i ks.
Domina z katedry Chrystusa Króla w Katowicach, który
pomagał nie tylko naszej rodzinie. Nie mam negatywnych wspomnień.
Z historycznego punktu widzenia nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, że kościół to zaścianek i zabobon. Fakt, że kościół pogubił się w XX w. i do trzeciego tysiąclecia nie potrafi się dostosować. Dawniej tak nie było. Klasztory i kościoły były ośrodkami kultury, wiedzy, gdyż poza duchownymi reszta była w zasadzie niepiśmienna. Rytm dnia dyktowały kościelne dzwony a czasy prac w polu, siewu i zbiorów wyznaczały święta kościelne. Opieka nad ludźmi biednymi, chorymi i starymi była w większości w rękach kościoła jak i zaczątki szpitali, szkolnictwa, handel i druk.
Z historycznego punktu widzenia nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, że kościół to zaścianek i zabobon. Fakt, że kościół pogubił się w XX w. i do trzeciego tysiąclecia nie potrafi się dostosować. Dawniej tak nie było. Klasztory i kościoły były ośrodkami kultury, wiedzy, gdyż poza duchownymi reszta była w zasadzie niepiśmienna. Rytm dnia dyktowały kościelne dzwony a czasy prac w polu, siewu i zbiorów wyznaczały święta kościelne. Opieka nad ludźmi biednymi, chorymi i starymi była w większości w rękach kościoła jak i zaczątki szpitali, szkolnictwa, handel i druk.
Możemy udawać, że nie wiemy jacy
wybitni Polacy byli ludźmi w habitach, sutannach.
Dziś czasy się zmieniły. Dominacja kościoła skończyła się bezpowrotnie, nieodwracalnie bo nie można zatrzymać kół postępu, nauki i historii.
Nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie od kiedy i dlaczego kościół diametralnie zmienił swoją rolę ?. Nie lubię uogólnień typu „Kościół” ale tym razem od kilkudziesięciu lat właśnie my i nasz kościół powszechny wykazujemy niesamowitą słabość, która może doprowadzić do jego ruiny. Przed oczami mam Dzień Wszystkich Świętych w nie tak odległym od Polski państwie w którym zastałem w tym dniu kościół i cmentarz zamknięty na głucho. Czy to jest naszym, katolików marzeniem i czy nie czas na bunt ?.
Ks. Oko, Natanek, Rydzyk i inni /często wysocy rangą urzędnicy kościelni/ są obrazą dla kościoła a pazerność, oszustwa czy wręcz złodziejstwo są nie do okiełznania nawet przez papieża Franciszka.
Wiele się mówi o prawie naturalnym, przestrzeganiu norm moralnych i życie zgodne z katolicką etyką a nie przestrzega się 10 przykazań z wyjątkiem pierwszego bo ten Bóg niesie szmal a 7 Grzechów Głównych wielu hierachów uznało nie jako grzechy ale jako swoje wytyczne do dostatniego życia. Nie wspominam o pedofilii wśród kleru gdyż moim zdaniem jest to temat sztucznie nadymany. Brak badań statystycznych a te które są nie wskazują na szczególne „zasługi” w tej mierze środowiska kościelnego.
Nie można dłużej przechodzić obok wielu tematów ale z drugiej strony należy stwierdzić że księża są pełnoprawnymi obywatelami Polski i nie da się ich ograniczyć wyłącznie do kruchty ale muszą jednak znać swoje miejsce w państwie zgodnie z zawartym konkordatem z dnia 28 lipca 1993.
Dziś czasy się zmieniły. Dominacja kościoła skończyła się bezpowrotnie, nieodwracalnie bo nie można zatrzymać kół postępu, nauki i historii.
Nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie od kiedy i dlaczego kościół diametralnie zmienił swoją rolę ?. Nie lubię uogólnień typu „Kościół” ale tym razem od kilkudziesięciu lat właśnie my i nasz kościół powszechny wykazujemy niesamowitą słabość, która może doprowadzić do jego ruiny. Przed oczami mam Dzień Wszystkich Świętych w nie tak odległym od Polski państwie w którym zastałem w tym dniu kościół i cmentarz zamknięty na głucho. Czy to jest naszym, katolików marzeniem i czy nie czas na bunt ?.
Ks. Oko, Natanek, Rydzyk i inni /często wysocy rangą urzędnicy kościelni/ są obrazą dla kościoła a pazerność, oszustwa czy wręcz złodziejstwo są nie do okiełznania nawet przez papieża Franciszka.
Wiele się mówi o prawie naturalnym, przestrzeganiu norm moralnych i życie zgodne z katolicką etyką a nie przestrzega się 10 przykazań z wyjątkiem pierwszego bo ten Bóg niesie szmal a 7 Grzechów Głównych wielu hierachów uznało nie jako grzechy ale jako swoje wytyczne do dostatniego życia. Nie wspominam o pedofilii wśród kleru gdyż moim zdaniem jest to temat sztucznie nadymany. Brak badań statystycznych a te które są nie wskazują na szczególne „zasługi” w tej mierze środowiska kościelnego.
Nie można dłużej przechodzić obok wielu tematów ale z drugiej strony należy stwierdzić że księża są pełnoprawnymi obywatelami Polski i nie da się ich ograniczyć wyłącznie do kruchty ale muszą jednak znać swoje miejsce w państwie zgodnie z zawartym konkordatem z dnia 28 lipca 1993.
Już dziś strona kościelna wyraźnie
nie przestrzega art 1. konkordatu, który brzmi:
Rzeczpospolita Polska i Stolica
Apostolska potwierdzają, że Państwo i Kościół Katolicki
są - każde w swej dziedzinie -
niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do pełnego
poszanowania tej
zasady we wzajemnych stosunkach i we współdziałaniu dla
rozwoju człowieka i dobra wspólnego.
Na prawie każdą dziedzinę życia świeckiego kler i jego zausznicy próbują wywierać presję lub nawet szantaż /po uchwaleniu ustawy o in vitro należy się spodziewać tornada mocherowców i „patriotów”/ a ambony są wykorzystywane do agitacji politycznych, miejsca święte są obrazoburczo wykorzystywane do bieżącej walki politycznej.
Rozwiązaniem najbardziej drastycznym ale i skutecznym byłoby renegocjowanie warunków konkordatu, gdyż w samym konkordacie brak np. kar administracyjnych za nie przestrzeganie tej umowy międzynarodowej.
W drugiej kolejności państwo ma stawiać warunki przed rozpoczęciem finansowania przedsięwzięć wchodzących w zakres administracji państwowej i kościelnej. Nie może być tak, że wyłącznymi dysponentami obiektów dziedzictwa narodowego są np. Paulini w stosunku do Jasnej Góry lub kard. Dziwisz do Wawelu w których czują się jak udzielni książęta.
W trzeciej kolejności należy ustawowo określić zakres ingerencji kościoła w sprawy świeckie państwa i odwrotnie.
Mimo wszystko w żadnym momencie nie myślałem o odejściu od kościoła powszechnego. Z Panem Bogiem rozmawiam osobiście bez pośrednictwa. Nie jednokrotnie jak mi ciężko, źle i jestem ponury jak bp Hoser to z przyjemnością wchodzę do kościoła, przysiadam na ławce i odmówię ojczenasz. Nigdy jeszcze taka wizyta nie wyszła mi na złe.
Na prawie każdą dziedzinę życia świeckiego kler i jego zausznicy próbują wywierać presję lub nawet szantaż /po uchwaleniu ustawy o in vitro należy się spodziewać tornada mocherowców i „patriotów”/ a ambony są wykorzystywane do agitacji politycznych, miejsca święte są obrazoburczo wykorzystywane do bieżącej walki politycznej.
Rozwiązaniem najbardziej drastycznym ale i skutecznym byłoby renegocjowanie warunków konkordatu, gdyż w samym konkordacie brak np. kar administracyjnych za nie przestrzeganie tej umowy międzynarodowej.
W drugiej kolejności państwo ma stawiać warunki przed rozpoczęciem finansowania przedsięwzięć wchodzących w zakres administracji państwowej i kościelnej. Nie może być tak, że wyłącznymi dysponentami obiektów dziedzictwa narodowego są np. Paulini w stosunku do Jasnej Góry lub kard. Dziwisz do Wawelu w których czują się jak udzielni książęta.
W trzeciej kolejności należy ustawowo określić zakres ingerencji kościoła w sprawy świeckie państwa i odwrotnie.
Mimo wszystko w żadnym momencie nie myślałem o odejściu od kościoła powszechnego. Z Panem Bogiem rozmawiam osobiście bez pośrednictwa. Nie jednokrotnie jak mi ciężko, źle i jestem ponury jak bp Hoser to z przyjemnością wchodzę do kościoła, przysiadam na ławce i odmówię ojczenasz. Nigdy jeszcze taka wizyta nie wyszła mi na złe.
ps.
Dziwnym jest, że przy całym krytycznym poglądzie niemal każdy chce aby w ostatniej swojej drodze towarzyszył ksiądz dobrodziej.
Dziwnym jest, że przy całym krytycznym poglądzie niemal każdy chce aby w ostatniej swojej drodze towarzyszył ksiądz dobrodziej.