poniedziałek, 31 marca 2014

Matki spec. troski !.



refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




    Za górami za lasami nieco ponad 1000 km jest takie państwo w którym także żyją matki, rodziny, bliscy z ludźmi niepełnosprawnymi i to nie tylko dziećmi.

    Nikt tam sobie z kalectwa jaj nie robi, nie wlecze niepełnosprawnych dzieci przed kamery i nie użala się nad swoim losem dzierżąc na paluchach złote pierścionki lub przedstawiając zdjęcia z wczasów pod palmami.

    W tamtym kraju są instytucje pomocne osobom kalekim i ich opiekunom ale nie traktują ich obsługi jako pracę gdyż z definicji praca ma przynosić dochód bądź się do niego przyczyniać.

    W tym kraju jest instytucja państwowa przed której urzędnikiem siada opiekun dziecka niepełnosprawnego z wnioskiem o pomoc. Ankieta jest dość długa i także dość skomplikowana i złożona z takich mniej lub bardziej ważnych danych jak: W jakich warunkach socjalnych przebywa osoba niepełnosprawna, czy to jest mieszkania własne, mieszkanie wynajmowane lub dom, kim jest osoba występująca o pomoc i jakie ma dochody, kim jest kochany Tatuś, gdzie pracuje, ile zarabia ?.

    Nie jest winą matek niepełnosprawnych dzieci, że wyciągają rękę do rządu. Kiedyś poszłyby pod komitet Centralny PZPR, który mógł wszystko i to przeświadczenie pozostało do dziś, że jest instytucja która może wszystko a warunkiem powodzenia jest bezczelność i zdecydowanie. Czasy tamte minęły a mentalność została.

    W tamtym kraju za górami za lasami na podstawie ankiety i późniejszego wywiadu środowiskowego rodzina/opiekunowie z pewnością otrzymywała by pomoc ale w najmniejszej części finansową.

    Wiem, że w Polsce jest jeszcze nie do pomyślenia aby lekarz nie wystawił recepty, przesyłał ją e-mailem do jej realizacji w wybranej aptece a jej refundację przejął jakiś prywatny fundusz zdrowia, ubezpieczeń.... .

    Jest już w Polsce do pomyślenia, że opieka pielęgniarska jest płacona przez NFOZ i ta opieka jest na określoną ilość godzin oraz usługi porządkowe łącznie ze zrobieniem zakupów /z zakupem dodatkowym godzin na określone usługi nie ma kłopotów i opłata nie jest wygórowana/.

    Sprzętem do rehabilitacji oraz prowadzeniem rehabilitacji zajmują się wyspecjalizowane stowarzyszenia, fundacje oraz powołane przez państwo instytucje. Na podstawie przedstawianych rachunków w ichnim urzędzie skarbowym, opiekunowie osoby niepełnosprawnej mogą otrzymać refundacje opłat szkoły, transportu, ubezpieczeń, kosztów rehabilitacji i pielęgnacji itp. Wobec zupełnego braku przychodów /także ze świadczeń alimentacyjnych/ jest udzielana zapomoga pieniężna. Zupełnie nielogicznym byłoby protestowanie przed władzami jakiegokolwiek szczebla. Osoba, która czuje się pokrzywdzona ma do dyspozycji sądy.

    W tamtym kraju rodzina z dzieckiem niepełnosprawnym jest kontrolowana przez właściwą instytucję a w razie stwierdzenia rażącego zaniedbania mogą jej być nawet odebrane prawa rodzicielskie. Także w tamtym kraju odpada problem klasyfikacji niepełnosprawności przed którą tak bronią się nasze władze. Znam rodzinę z młodzieńcem z zespołem Downa który wymaga ciągłego pilnowania gdyż ma inklinacje samobójcze. Jest jednak prawie samodzielny w życiu codziennym. Inne dziecko niepełnosprawne jest praktycznie roślinką i wymaga zupełnie innej opieki, rehabilitacji i finansowania na zupełnie innym poziomie. Różne więc są oblicza niepełnosprawności.

    Zupełny bałagan pasuje w instytucjach zajmujących się wspomaganiem osób niepełnosprawnych, które nie współpracują ale spełniają oddzielnie swoje funkcje. NFZ, organy władzy samorządowej i administracji oraz różne ośrodki pomocy społecznej, kościelnej, fundacje, stowarzyszenia itp.

    Wielu blogowiczów pisze, że w Polsce brak systemu w tej materii co jest doskonałym polem do politycznego wykorzystywania. Przykład mamy na korytarzach sejmowych i posła Mularczyka który w niczym nie przyczynił się do poprawy bytu osób niepełnosprawnych ale wiele ma do powiedzenia. Osoby protestujące w sejmie są dla takich polityków łatwym łupem do wykorzystania a sami protestujący nie zdają sobie sprawy, że budzą coraz większy sprzeciw a przy okazji stygmatyzując polskie społeczeństwo. Matki specjalnej troski uważają że im się należy i koniec.

    Podziwiam premiera że w tej atmosferze wytrzymał te ataki i potwarze. Protestujący przy okazji zamienili się w łgarzy /rząd nic nie robi/, chociaż prasa powoli dochodzi do prawdy o najgłośniej krzyczących matkach.

    Na dobry początek należy rozpocząć monitoring życia osób niepełnosprawnych bo jedni są pariasami a inni jadą całą rodziną na wypoczynek pod palmy.


    Z ostatniej chwili:

    Protestujący napisali list do papieża Franciszka a ..............może by tak do kogoś bliżej:









niedziela, 30 marca 2014

Tajemnicy nie ma !!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



                   Tajemnicy nie ma, zaskoczenia też nie. W kilku miejscach „posiałem” swoją datę urodzenia i wychodzi na to że kolejna dekada się zakończyła dziś o godz. 6.3o. Nie wiem czy to powód do radości czy zmartwienia. Czystej radości może nie ma ale refleksja że wielu nie doczekało mojego wieku jest a liczba ich się ciągle zwiększa zaś ja nie wiedzieć czemu egzystuję na tym nędznym łez padole /prawdopodobnie ten na górze jest zajęty czymś innym/.
Na pytanie – jak zdrowie odpowiadam – stosownie do wieku. Grać chojraka to mogę........jedynie w internecie bo rzeczywistość jest trochę inna ale spodziewana i dlatego przyjmowana ze spokojem.
Nie byłoby notki gdyby nie dość spora zmiana w ostatnich latach, zmiana w życiu prywatnym za sprawą blogowania. Ku swojemu zaskoczeniu poznałem wielu ludzi z których mam nadzieję że połowa się nie obrazi jak powiem o nich – przyjaciele !. Razem z żoną wielu z nich poznaliśmy w realu a najdłuższa przyjaźń trwa już ponad 10 lat która się urodziła jeszcze za czasów Polchatu.

Mam nadzieję pozostać w Waszej pamięci przez kolejne 70 lat.


Przepraszam, nie mam aktualnego zdjęcia ale jestem do tego pana bardzo podobny a nawet przystojniejszy !

Zdjęcie - wikipedia.pl


piątek, 28 marca 2014

US Europe !!??

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



STANY ZJEDNOCZONE EUROPY

Ku naszemu zaskoczeniu i u naszych drzwi zaskrzeczała brutalna rzeczywistość którą, jak nam się wydawało pogrzebaliśmy na zawsze. Imperium zła zamiast pokazać swoje oswajane przez lata oblicze pokazało nam środkowy palec.

W zupełnie innym wymiarze spojrzeliśmy na instytucje międzynarodowe które zajmują się ogólnie pojętym bezpieczeństwem. Przy okazji odbyliśmy przyspieszoną lekcję ekonomi, obronności państwa, bezpieczeństwa energetycznego, współpracy w Unii Europejskiej i z NATO.
Czy wyciągnęliśmy z tej lekcji praktyczne wnioski okaże przyszłość. Jedno nie ulega wątpliwości, że nasi przedstawiciele zachowali się zgodnie z polską racją stanu.
Inspiracją notki był Janusz Palikot wg którego wejście do strefy EURO dawało by nam większe bezpieczeństwo. Trudno odmówić mu racji gdyż atak na Polskę, która ma EURO autentycznie zagrażało by wszystkim państwom posługującym się tą walutą. Wiemy, że jak na razie jesteśmy za słabi ekonomicznie.
Rozważania o EURO do prowadziły mnie do wniosku, że Unia Europejska pomimo swej nazwy Unią nie jest a raczej jest zlepkiem państw a zaczątkiem rzeczywistej Unii jest strefa EURO. Teoretycznie rzecz biorąc Unia Europejska posiada jakąś tam politykę w sferze czystej polityki bo w sferze gospodarczej niby ja też ma ale z wieloma wyłączeniami.
Nadchodzi czas aby sprawy dotyczące całej Europy przejęła jakaś namiastka rządu europejskiego.
Widać to szczególnie w polityce bezpieczeństwa energetycznego.


Każde z państw Unii posiada własne uwarunkowania, wytwarzania i pozyskiwania energii. Nie można źródeł pozyskiwania energii porównywać. Trudno wymagać instalowania ogniw solarnych w Irlandii czy ograniczać pozyskanie energii z węgla w Polsce. Trudno oczekiwać po Francji pozytywnych opinii na temat warunków i wydobycia węgla w Polsce skoro sama węgla nie używa i posiada 59 elektrowni jądrowych. Kraje EU mają różne sposoby zabezpieczenia sobie bezpieczeństwa energetycznego. Nietrudno zadać pytanie – czy to bezpieczeństwo nie powinno być zagwarantowane przez organy Unii Europejskiej ?. 


Czy Unia europejska nie powinna być i negocjatorem i gwarantem bezpieczeństwa energetycznego Unii wobec nieprzyjaznych państw czy korporacji jak np. Gazprom ?.

Jeszcze bardziej oczywista może być rola Unii Europejskiej w zapewnieniu bezpieczeństwa militarnego państw Unii Europejskiej.
Każde z państw Unii, niezależnie czy jest w strefie Schengen czy nie posiada wyposażenie swoich wojsk, jak w Polsce się określa, od sasa do lasa. Od starego sprzętu Układu warszawskiego po nowoczesne izraelskie drony czy współczesne informatyczne systemy zabezpieczenia /.....cokolwiek by to znaczyło/.


Dla jasności sprawy przykład z naszego podwórka. Posiadamy samoloty wielozadaniowe F-16, Francuzi, Szwedzi Grippeny, Brytyjczycy i inni Eurofightery czyli każdy sobie a samoloty są sobie pokrewne i tylko ktoś interesujący się lotnictwem potrafi na podstawie zdjęć określić nazwę samolotu. Podobnie jest z wieloma innymi rodzajami uzbrojenia.
 

Czy nie nadchodzi czas rzeczywistej, pierwszej unifikacji sprzętu i uzbrojenia oraz powołania w ramach Unii Europejskiej Armii Europejskiej wchodzącej w skład NATO ?.
Czy nie należy ściśle określić datę wstąpienia do strefy Euro ?.
Przyjęcie Euro było by kolejnych spoiwem z gospodarką europejską ?.
Na koniec zasadnicze pytanie.
Czy nie należy rozpocząć prac nad super-rządem europejskim a w perspektywie nad Stanami Zjednoczonymi Europy ?.
Czy spoistość państw Unii Europejskiej nie przysporzy jej korzyści ekonomicznej, bezpieczeństwa energetycznego i nie wzmocni siły militarnej?.
Co o tym myślicie ?

ps.
Są dziedziny które także wymagają uregulowań przez Unię Europejską np.;
Czy Polska ma być „fabryką” lekarzy, inżynierów itp. dla potrzeb Unii Europejskiej ?.

Zdjęcia: wikipedia.pl, demotywatory.pl











środa, 26 marca 2014

Nikt nie da Ci tyle ...

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




... ile obieca opozycja.


    Nie współczuję rodzicom niepełnosprawnych dzieci. Uczucie jakie mną owładnęło to ulga i radość.


    Współczucie, to jest towar bardzo tani. Tego akurat ci rodzice dzisiaj potrzebują najmniej. Potrzebują natomiast twardego gruntu pod nogami. Muszą wiedzieć, że poświęcając większość życia opiece nad chorymi dziećmi, nie zostaną na starość bez środków na utrzymanie. Mają rację oczekując potraktowania ich ciężkiej pracy jako pracy zawodowej. Więc otrzymywany przez nich zasiłek powinien być zasilony kwotą składki ZUS-owskiej pobieranej od najniższej płacy. Nie wiem, czy dokładnie tak artykułują swe żądania, ale pod takimi podpisuję się obiema rękami.

    Ulga i radość, jaką odczuwam bierze się stąd, że to nie mnie dotknął taki los. Miałem bowiem namiastkę tego, opiekując się przez rok całkowicie niesprawną teściową.

    Jednak szlag mnie trafia na widok polityków opozycji pojawiających się zawsze jak hieny w takich przypadkach. Nie mogę pozbyć się natrętnej myśli, że gdyby energię poświęconą na walkę o pomniki Lecha Kaczyńskiego i miejsce TV Trwam na multiplexie - poświęcić na naciski (oczywiście w sejmie, nie na ulicy) w sprawie ustawy zabezpieczającej potrzeby takich rodzin - dzisiaj nie mielibyśmy tego problemu. Jednak chyba dla nich ważniejszy jest pomnik, niż zasiłek dla potrzebujących. Ważniejsza jest telewizja pomagająca zbierać datki, niż opieka i pomoc potrzebującym.

    No cóż - taka jest ta nasza polityka. Nie liczy się cel - celem jest bycie w polityce i kropka. Palikot przynajmniej powiedział to otwarcie. Wywołało to oburzenie pozostałych polityków. Natomiast zero refleksji przyniosły słowa jednej "Solidarnej " Dudy. Powiedział on:
- "... Wszyscy mamy takie same problemy z tym rządem ... Państwo mówią, że premier kłamie i oszukuje - to jest prawda, on tak robi zawsze ... jak temu rządowi się nie wytarga czegoś z gardła siłą, protestami, okupacją, to oni sami nic nie dadzą... Jest duża rezerwa finansowa ..."



    Po prostu horror! Rząd siedzi na furze pieniędzy nie chce się z nikim dzielić! A rezerwa finansowa jest duża! Największa jednak rezerwa to opłacane przez państwo etaty związkowe. Przewodniczący Duda zarabia tylko z racji pełnienia funkcji przewodniczącego związku ok. 11 tys. zł miesięcznie. Do tego samochód z kierowcą, dwa służbowe mieszkania (po jednym w Gdańsku i Warszawie) oraz wynagrodzenie za zasiadanie (he, he, he ...) w Komisji Trójstronnej. Nie liczyłem tu funkcji prezesa rady nadzorczej spółki będącej własnością związku. Tam może pracuje, więc mu się należy.

    Nigdy dotąd nie zaglądałem nikomu do kieszeni. Jednak Duda tak beztrosko szafujący finansami państwa - a więc MOIMI podatkami - spowodował, że napisałem to co powyżej.

    Oczywiście, nie on sam podstawił nogę do podkucia. Taki np. Girzyński "wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął" i powiedział:
- "... Ci państwo protestują, bo zostali oszukani. I to, że dziś premier przychodzi i mówi, że teraz nie da rady, bo mu się nie udało poskładać tego budżetowo, ale zaraz to się da, to składa kolejną obietnicę to niech się nie dziwi, że nikt mu nie wierzy..."

    Zaraz też odkrywczo i proroczo dodał:
- "Poza tym podaje datę, kiedy nie wiadomo, czy w ogóle będzie premierem."

    Panie Girzyński - jeżeli w roku 2016 Tusk nie będzie premierem, to zapewne jest pan święcie przekonany, że będzie nim Kaczyński! Czy to według pana aż taka przerażająca wizja, by straszyć nią zdesperowanych ludzi?

    Wyjaśnię jeszcze raz - nie uważam, że protestujący rodzice nie mają krzty racji. Nie uważam, że dotychczasowa polityka wszystkich rządów (w tym największy udział ma oczywiście PO) była zgodna z naszymi oczekiwaniami. Ale współtwórcy poniżającego chorych prawa, odgrywający dzisiaj altruistów i dobrych Samarytan budzą we mnie niesmak. Również obecność chorych dzieci budzi we mnie mieszane uczucia. Wiem, desperacja rodziców nie jest dobrym doradcą. Powinni wziąć pod uwagę, że takie obrazki to nieodłączny atrybut "przemysłu żebraczego", za którym często stoi zorganizowana grupa przestępcza. Więc jeżeli dzieci miały "zrobić" na politykach wrażenie, mogły je zrobić akurat odwrotne. Nie ma tu żadnego bezpośredniego przełożenia czy porównania. Jednak mechanizm percepcji tak może zadziałać.




    I na zakończenie - chyba w którejś wcześniejszej notce Piotr pisał, że odczuwając uciążliwości w kontaktach ze służbą zdrowia, do całkowitego kontestowania rządu przyłączyłby się jedynie wtedy, gdyby wcześniej wszystko funkcjonowało wzorowo i dopiero zwycięstwo PO w wyborach spowodowało ten armagedon. Przed wydawaniem "sądów ostatecznych" warto o tym pomyśleć.





poniedziałek, 24 marca 2014

Merkel oddawaj kasę !!!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta





A było to tak;
W niecały kwartał po moim urodzeniu w dniu 21 czerwca 1944 roku ktoś z mojej rodziny myśląc perspektywicznie i nie słysząc jeszcze odgłosu dział rosyjskich ze wschodu, założył mi książeczkę oszczędnościową z wkładem 103 DM w Miejskiej Kasie Oszczędnościowej dla miasta Katowic która wydała mojej matce Niemiecką Książeczkę Oszczędnościową oprocentowana na 2 ½ % w skali roku. O ten heroiczny czyn podejrzewam jedną z moich ciotek ze strony mojego ojca.
W taki oto sposób ta niepozorna książeczka stała się moją najstarszą, sentymentalną pamiątką przy okazji pobijając chyba rekord długości wkładu.
W czasie pierwszej, średnio udanej próby odzyskania wolności w roku 1980 rozpocząłem poszukiwania swojej rodziny w Niemczech i przy tej okazji w piśmie skierowanym do ambasady RFN poprosiłem o wypłatę całości kwoty z mojej książeczki oszczędnościowej i likwidację rachunku oszczędnościowego.
Odpowiedź była odmowna a w konkluzji z pisma skierowanego do mnie przez Ambasadę Republiki Federalnej Niemiec z dnia 30.11.1981 roku napisano:
/.../.....tego rodzaju straty można było dochodzić tylko wtedy, gdy w ściśle określonym terminie stałym miejscem zamieszkania poszkodowanego była Republika Federalna Niemiec. W związku z brakiem przesłanek prawnych do udzielenia rekompensaty nie ma możliwości pozytywnego załatwienia wniosku.
Co prawda nie bardzo rozumiem co oznacza „rodzaj straty” gdyż takowej nie poniosłem a jedynie posiadam dokument wystawiony w imieniu państwa Niemieckiego potwierdzającego przyjęcie 103.- DM.

Dziś powróciłem do tej sprawy gdyż argument o którym mowa w odpowiedzi z 1981roku jest nieaktualny w związku z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej.
Nie mam wątpliwości, że nie uzyskam wiele i nie będą angażował całej swojej energii w sprawie chyba i przedawnionej i przegranej.
Spróbuję jednak „zagrać” zgodnie z zasadą – kupić nie kupić, potargować można.
Ciekawi mnie jaka dzisiaj byłaby to kwota przeliczając 2 ½ % przez 103.- DM i przez prawie 70 lat ? /próbowałem ale nie bardzo mi wychodziło/
Może istnieje jakiś /wzór/ algorytm aby tą kwotę przeliczyć ?.
Może ktoś spotkał się z podobna sprawą i mógłby mi coś podpowiedzieć?.





sobota, 22 marca 2014

Wielcy nieobecni !!



refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Zbliża się termin wyborów do Parlamentu Europejskiego. Partie prześcigają się w ocenach swoich kandydatów, czyli każda pliszka swój ogonek chwali. Nie ulega wątpliwości, że poza sukcesem wyborczym w Europarlamencie winni się znaleźć posłowie o szerokich horyzontach politycznych i wiedzy fachowej w różnych dziedzinach. Przykładem klinicznym marnotrawstwa zajmowania miejsca Europarlamencie są posłowie:................. wiecie którzy i dlatego nie będę ich wymieniał.
Równie dużą stratą jest niewykorzystanie ludzi w wielu wypadkach światłych, posiadających doświadczenie i mogących być wizytówką naszego kraju.
Dokonałem subiektywnego wyboru kandydatów którzy nie znajdą się w Europarlamencie i na których z przyjemnością bym zagłosował. Wyborem nie było kryterium polityczne ale przydatność w Brukseli.

WŁODZIMIERZ CIMOSZEWICZ.
Doktor nauk prawnych, stypendysta fundacji Fulbrighta, były minister spraw zagranicznych, były premier, minister sprawiedliwości, marszałek sejmu, poseł, senator.
Moim zdaniem poważny i rozsądny polityk z olbrzymim doświadczeniem międzynarodowym.
„Przejechał” się na powodzi 1997 roku i wyborach prezydenckich. W pewnej części mimoza co nie ujmuje mu rozsądku, sprawnych i spokojnych wypowiedzi.
SZKODA !!.


ANDRZEJ MARIAN OLECHOWSKI.
Jeden z „trzech tenorów”. Były minister finansów i minister spraw zagranicznych. Kandydat na prezydenta RP w 2000 i 2010 roku.
Wyjątkowo spokojny człowiek podchodzący do wielu spraw z pragmatyzmem politycznym.
Robi sympatyczne wrażenie co także jest ważne w stosunkach międzynarodowych. Zna gospodarkę i języki. Charakter bez śladu nienawiści.
SZKODA !!.

KAROL CYRYL MODZELEWSKI.
Opozycjonista, senator I kadencji, prof. nauk humanistycznych, odznaczony Orderem Orła Białego.
Wg mojej oceny jego intelektowi dorównać
może niewiele osób. Szerekie spojrzenie na sprawy polityki. Urodzony w Moskwie co mogłoby być atutem w rozmowach na wschodzie.
SZKODA !!.



TOMASZ NAŁĘCZ.
Historyk, publicysta, polityk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Doradca Prezydenta RP ds. historii i dziedzictwa narodowego.
Pan prezydent może znaleźć sobie innego doradcę ds. historycznych.
Moim zdanie w Unii Europejskiej znajomość historii i wyciąganie z niej wniosków jest mikra. Byłby w Unii przdatny z podpowiedziami w wielu sprawach.
SZKODA !!.



JAN KRZYSZTOF BIELECKI.
Były premier, ekonomista, doradca i minister-członek Rady Ministrów.
Poseł I i X kadencji. Prezes Banku PKO, kawaler Orderu Orła Białego.
Bywalec na świecie o rozbudowanych znajomościach biznesowych. Mogłaby być to spora pomoc dla Komisarza Lewandowskiego /nie dopuszczam myśli, że mógłby nie zostać wybrany/
SZKODA !!.



JERZY STEPIEŃ
Polski prawnik, polityk, senator I i II kadencji. Sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, prezes TK 2006-2008.
Gruntowna znajomość prawa. Gruntowna znajomość środowiska prawniczego nie tylko w Polsce. Nie wszystkie jego wypowiedzi mi się podobają ale wszędzie są potrzebni wybitni prawnicy.
/Nie jestem pewien czy może kandydować ze stanu spoczynku/.
SZKODA !!




ANDRZEJ CELIŃSKI.
Były opozycjonista i moim zdaniem mądry człowiek, który nie zdołał się odnaleźć w polskiej polityce – został na peronie a pociąg Europa pojechał.
Nierozsądnie zaplątał się w jakieś post-komunistyczne ugrupowania. Podziwiam jego rozsądek wypowiedzi, brak agresjii do przeciwników politycznych.
Co prawda startuje do Europarlamentu z partii która nie ma szans by mieć jakiegoś posła.
SZKODA !!.


INNE /WĄTPLIWE/ KANDYDATURY
Nie jestem zachwycony startem w barwach PO Michała Kamińskiego. Jeżeli chciano znaleźć kogoś kto wyrwie PIS-owi jak największą ilość głosów to na pewno lepiej do tego celu nadawałby się Kazimierz Marcinkiewicz.

Z tego samego względu Otylię Jedrzejczak rozpoczynającą od września studia w ....Soczi  zamieniłbym np. na mgr AWF o specjalności trenerskiej Roberta Korzeniowskiego obeznanego także w świecie sportu nie tylko w Europie.
Ponadto Korzeniowskiego wyżej cenię pod względem intelektualnym.



Ciekawi mnie Wasze zdanie kto z ludzi wartościowych został pominięty jako kandydat do Europarlamentu ?.

Zdjęcia - wikipedia.pl



piątek, 21 marca 2014

Okiem emeryta (66)










Odcinek 66 - czyli psy szczekają, karawana ...


    Wszystkie media, większość blogów (nie wyłączając naszego) w ostatnich tygodniach poświęca 80% swego czasu na komentowanie wydarzeń na Ukrainie. Nie chcę tego krytykować. To co dzieje się za naszą wschodnią granicą może w przyszłości zaważyć - i to bardzo - na naszych losach.


    A tymczasem przyroda zdaje się tego nie dostrzegać. Podejrzewam nawet, że całkowicie to "olewa". Ona ma swoją własną wojnę.

    W wojnie tej "polityka lokalna" - czyli przeżycie jakiejś pojedynczej roślinki - walczy z "polityką globalną" - czyli klimatem i jego wybrykami.


Wojnę taką miałem okazję obserwować na swoim "skalniaku". Udało mi się ją udokumentować zdjęciami.

Widać na nich, jak roślinka oszukana wybrykami klimatu zakwitła pod koniec grudnia ubiegłego roku. Grudzień w przyrodzie to czas snu, hibernacji. Każde odstępstwo od tej zasady może mieć katastrofalne następstwa. I tak się stało - "sen o wiośnie" skończył się w połowie stycznia.

Z wielką niecierpliwością czekałem na to, co będzie dalej. W połowie lutego zeszły śniegi i wyglądało jakby jeden kwiatek wybudził się bez szwanku z tej hibernacji. Oczywiście - to było tylko złudzenie. Jeszcze w połowie marca, okresie w którym te same roślinki u sąsiadów były w pełnym rozkwicie - u mnie nic się nie działo.

Przyszło roślince zapłacić za grudniowy wybryk. Ale już 20 marca pojawił się długo oczekiwany kwiatek.

Jeszcze raz okazało się, że globalne szaleństwo, nie przemogło lokalnych potrzeb. I pomimo ujadania psów - karawana, jak co roku ruszyła w swój kolejny "rejs".







    Ponieważ nadchodząca wiosna budzi do życia nie tylko przyrodę, ale też i wenę u poetów, stąd poniższy dowcip:

Spotyka się dwóch młodych, awangardowych poetów.
- Wiesz! Kupiłem twój tomik wierszy!!
- Aaaaa ..... To byłeś ty.





środa, 19 marca 2014

SANKCJE ??!!.

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Szanowany i lubiany przeze mnie blogowicz Andy Ligchter zamieścił notkę na temat
 
Aneksji Krymu i ustosunkował się do dotychczas nałożonych sankcji pisząc jak niżej:
Doszliśmy do tego, że Unia Europejska, planując pierwszy krok –
sankcje wizowe i zablokowanie kont bankowych (zapowiadane od wielu tygodni) dla około 130. osób, zdecydowała się na sankcje wizowe dla (uwaga!) 21. osób, w tym (uwaga!) 10. Rosjan!, bo pozostałe 11 osób to drobne kacyki krymskie, kompletnie z punktu widzenia Unii nic nie znaczące. Niezłe przełożenie, co? Decyzyjne (che che! Koń by się uśmiał).
Nie jest to bynajmniej głos odosobniony ale ogólny trend komentatorów.
Moje zdanie jest zupełnie odwrotne co postaram się udowodnić poniżej.
Nigdy jeszcze w historii Unii Europejskiej wszystkie jej państwa nie wypowiedziały się jednym głosem. Już samo to przez się jest wydarzeniem nietuzinkowym i bardzo dobrze rokującym na przyszłość. Mój optymizm tym większy, że to polski premier w czasie swojej „politycznej pielgrzymki” po Europie przekonał wielu polityków do polityki wschodniej reprezentowanej przez Polskę.

Czy sankcje wizowe i blokada kont są znaczące dla Rosji. Andy twierdzi, że koń by się uśmiał a ja twierdzę iż należy to odczytać następująco – Szanowni oligarchowie wiedzcie, że śmierdząca forsa w naszych bankach nie jest pewna i możemy ja skasować a nasze banki nie będą pralnią szemranych sum. Nie będziecie udzielnymi książętami w naszych kurortach w tym także w Zakopanym – uważajcie.
Wielu ekscytuje się i popiera wywód logiczny Putina – uważajcie na sankcje gospodarcze bo uderzą w was samych. Racja i nie racja i jak pisze
@only avianca
firmy są prywatne i państwo niewiele ma w nich do gadania. Racja, jednak państwo ma instrumenty do kształtowania swojej polityki gospodarczej w tym także tych firm które robią m.in. interesy w Rosji.
Przykład – Państwo X Unii Europejskiej ogłasza, że nie udziela gwarancji finansowych bankom rosyjskim w których posiadają środki obrotowe np. montownia Mercedesa, Brytyjska fabryka paneli słonecznych czy polska fabryka prezerwatyw /firmy oczywiście zmyślone/. W głowach zarządów tych firm powstaje myśl aby np. produkcję nie przenieść w bezpieczniejszy rejon bądź maksimum środków transferować do kraju macierzystego.
W ogłaszanych przetargach w Unii także można dodać zastrzeżenie np. o wiarygodności biorącego w przetargu itd. itd. itd.
Podane przykłady nie mieszczą się w oficjalnej nazwie sankcji ale są bardzo dotkliwe choć efekty nie pojawią się ani za miesiąc ani za rok.
Przykład – przychodzi do nas dobroczyńca, kładzie na stół bilety lotnicze, vouchery itp. Macie Opolski razem z żoną 2 tygodnie luksusowych wywczasów za darmochę i do wyboru w dwóch miejscach nad Morzem Czarnym w Bułgarii lub na Krymie. Rok temu wybrałbym Krym a dziś na pewno Bułgarię.
Przykład ostatni – Rolnik, który chce eksportować rosówki /dla niezorientowanych – glizdy/ dla wędkarzy będzie długo się zastanawiał czy rozpoczynać interes na wschodzie.
Uważam, że sankcje których formalnie nie ma będą bardziej dotkliwe niż te o których się pisze i które podejmą Stany Zjednoczone, Unia Europejska czy inne kraje. Wiarygodności nie da się ani sprzedać ani kupić a na nią pracuje się latami.
Jedna jest rzecz która trzeba zrobić natychmiast – wykluczyć Rosję z Rady Bezpieczeństwa ONZ.






Z ostatniej chwili:

Kupię natychmiast lub wynajmę – Piotr Opolski
Zdjęcie z wikipedia pl.



poniedziałek, 17 marca 2014

KLUCHY ZIEMNIACZANE

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Danie więcej niż proste - danie prostackie!


    Po takich zachętach, nie wiem czy znajdę jednego chociaż czytelnika, który doczyta do końca. Ale ci, którzy nie dotrwają - sami sobie będą winni.


    Danie jest chyba znane we wszystkich regionach Polski. Jednak nigdy nie słyszałem, by miało ono jakąś oryginalną nazwę. Więc tak jak znane są wszystkim placki ziemniaczane, tak powinny być znane KLUCHY ZIEMNIACZANE.

    Do ich przygotowania potrzeba naprawdę niewiele:

    - 1 kg ziemniaków (młode nie bardzo się nadają)
- 0,5 kg mąki (ja używam zwykłej "Mąki Babuni")

    Do gotowego dania potrzebna będzie jeszcze:
- słoninka (~10dag)
- kiszona kapusta (ile kto lubi).

    Ziemniaki po obraniu ścieram w robocie na tarce o małych oczkach.



    Zaraz też dodaję mąkę. Podana ilość mąki jest orientacyjna. Zależy ona od ziemniaków. W wyniku wymieszania powinno powstać ciasto tylko trochę bardziej gęste niż na placki ziemniaczane. Moja babcia dodawała jeszcze jajko. Ja też to praktykowałem. Ale jakieś 20 lat temu zapomniałem o jajku - i okazało się, że kluski bardziej mi zasmakowały. Po prostu stały się bardziej miękkie.



    Tak przygotowane ciasto kładziemy na deseczkę do krojenia


    i łyżeczką zgarniamy je do gotującej wody. Woda powinna być osolona - ja mówią fachowcy - do smaku. Ja dodaję jeszcze łyżkę oleju, by rzucane kluski się nie sklejały. Oczywiście, każda gospodyni (dowolnej płci) wie, że wodę solimy i olej dolewamy dopiero po zagotowaniu się wody. Skraca to znacznie czas jej zagotowania, a co za tym idzie - zmniejsza zużycie gazu.


    Czas gotowania - nie wiem. Zależy od wielu czynników. Najlepiej sprawdzić - przekrawamy na deseczce jedna z klusek - musi być na wskroś jednolita.


    Wtedy przelewamy całość na sito, niech się odcedzi, a my zabieramy się za słoninkę.


    Ze słoninką, jak z solą. Jej ilość zależy od "smaku". Jeżeli tego przepisu nie będzie czytał lekarz domowy - można dać więcej. Ja dałem 25 dag - ale na podwójną ilość ziemniaków. Słoninkę kroimy na drobne kosteczki ok. 0,5 cm i wrzucamy na patelnię.


    Smażymy na niezbyt dużym ogniu (by skwarki się nie przypaliły) do czasu, aż słoninka stanie się szklista.


    Teraz odcedzone kluski wrzucam do brytfanny


    i zalewam przetopioną słoninką.


    W takiej postaci mogą czekać na stołowników, nawet kilka godzin, ale też można podawać je od razu. Jednak by wydobyć cały "bukiet" smaku, wstawiam brytfannę do piekarnika (~200 st.) i podsmażam co nieco.

        Całość podaję z kiszoną kapustą, drobno pokrojona z dodatkiem cukru.


    Chociaż można stosować różne dodatki. Ja pamiętam jak mój dziadek, pochodzący z Wielkopolski jadł takie kluski z chudym twarogiem. Ale to było dawno i dzisiaj już takiego twarogu nie uświadczysz.

    Jeżeli ktoś odważy się spróbować wykonać takie kluski - radzę z doświadczenia, nie żałować ziemniaków. To co zostanie po obiedzie, wspaniale smakuje na kolację - podsmażone jak kartofelki na patelni.

    Smacznego!