sobota, 31 sierpnia 2013

BlogDay 2013

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




DZIEŃ BLOGERA!


    Z przyjemnością polecam poniższe blogi (jest jeszcze wiele godnych polecenia, ale można tylko 5):


    "Okiem obserwatora" - http://missjonash.blox.pl/html

    "To mój kraj" - http://mojapolskadomowa.blox.pl/html

    "W malinach" - http://szpakowedrzewo.blogspot.com/

    "Z za firanki" - http://maine.blox.pl/html

    "Słuchać, a nie tylko słyszeć" - http://cheronea.blox.pl/html



Publikuję również w wydawnictwie "Virtu@l Herald".
Zapraszam do odwiedzin. Wystarczy kliknąć ikonkę. >
Natomiast by mieć dostęp do treści, należy odwiedzić tą stronę.
Serdecznie też zapraszam do współpracy.
Zainteresowanych proszę o kontakt na formularzu kontaktowym.



piątek, 30 sierpnia 2013

Okiem emeryta (54)









Odcinek 54 - czyli ile ważą słowa?


    Czy można pisać bezkarnie?


    Nie, proszę się nie obawiać. Piszącemu, ani żadnemu z jego znajomych nie przytrafiło się nic związanego z jakimkolwiek kodeksem. Jednak wypowiadamy swe myśli poglądy, czy to w formie ustnej, czy pisemnej. Powiedzieliśmy, napisaliśmy…. Ktoś usłyszał, przeczytał… My idziemy dalej, zostawiając to wszystko gdzieś za sobą. Mamy nowy temat, nowy obiekt zainteresowania.

    Jednak słowa, czy to mówione, czy pisane nadal żyją. Co prawda „swoim życiem”, nieporównywalnym do naszego, ludzkiego. I jak w Ewangeliach – słowo rzucone gdzieś tam, czasem padnie na beton i zostanie rozdeptane, czasem padnie w błoto i zgnije, a czasem padnie na glebę. Gleba ta może być różna, sucha, taka sobie lub żyzna – wtedy słowo wydaje plon. Nie z każdego takiego plonu możemy być zadowoleni. Może on mieścić się w granicach – od suchej rachitycznej roślinki, po wybujałe jakby na sterydach drzewo.

    Tylko jak często oglądamy się za siebie, by sprawdzić co z naszych nasion-słów wyrosło? Pewnie, jeżeli do „siewu” przygotowywaliśmy się nadzwyczaj solidnie, pracowicie – zadamy sobie ten trud. Ale już przy słowach rzucanych mimochodem – absolutnie nam „to zwisa”.

    Skąd u mnie takie filozoficzne refleksje? Z powodu ostatnich wydarzeń na blogu, czyli zamknięcia zakładki „z ANTYPODÓW”. Ale zacznijmy od początku.

    Żyje sobie od ponad 30 lat nasz rodak w Australii. Tam – jak i w innych państwach i narodach – przytrafiały się sytuacje jak z kabaretu. Rodak nasz (zawodowy dziennikarz) zaczął więc pisać felietony pod tytułem „Życie to kabaret” właśnie. Jednak jak już napisze się parę tekstów z tego cyklu – zauważa się, że nowe inspiracje są jakby znajome. Są one może inną wersją opisanych już wcześniej. Pewnie – sam kontekst tych nowych wydarzeń może być na tyle ciekawy, że warto coś napisać. Jednak nie można tego robić w nieskończoność.

    Wtedy właśnie nasz rodak zwrócił uwagę na swoją pierwszą ojczyznę. Toż to kopalnia tematów! Prawdopodobnie jeszcze jego wnuki będą miały co pisać (o ile talent odziedziczą po dziadku)!!

    I tak nasza ojczyzna, a raczej jej „najwybitniejsi” obywatele stali się tematem kolejnych felietonów. Autor wybrał iluś tam blogerów o podobnych poglądach zaczął im przesyłać swoje felietony. W ten sposób trafiły one na łamy naszego bloga. Chociaż nie od razu. Początkowo nie dawał zgody na ich publikację, zezwalając (a nawet nalegając) na ich kolportaż mailowy. Z różnych, nieistotnych dla tematu powodów, postanowił powrócić do dawnej formy prezentowania swoich felietonów.

    I może na tym by się skończyło, gdyby nie komentarz jednego ze stałych czytelników bloga. Wieśku – dziękuję! Nie za treść czy słowa. Dziękuję, że zwróciłeś mi uwagę, na pomijany do tej pory przeze mnie aspekt.

    A piszemy by zmieniać ten świat, a piszemy by słowom prawo i sprawiedliwość przywrócić należne im znaczenie.
Jeśli nie my, to kto, jeśli nie teraz to kiedy? (cyt klasyków).
Już Stefan Bratkowski zauważa:
Walczący o władzę nad teraźniejszością wyobrażają sobie zapewne, że jak przeszłością, tak da się i zarządzać przyszłością. Czas miniony rzeczywiście zdaje się podatny, a przynajmniej bezbronny wobec przerabiania historii – ugniata się ją i maceruje wedle doraźnych interesów politycznych dla potrzeb swej propagandy.… ".
Wiec czas, czas najwyższy coś robić, przynajmniej słowem.
"Bo gdy przyzwoici milczą, zło łeb podnosi".(…)
Bo tu bitwa Panowie. Od dawna. Nie zauważyliście tego? A szkoda.(…)
…a ONI chcieliby o sobie albo dobrze albo wcale. A Ty stanąłeś po - dla nich - niewłaściwej stronie barykady. (…)
Dla mnie i większości stanąłeś po właściwej stronie bo widzisz słyszysz i komentujesz.
A ONI chcieliby ciszy najlepiej cmentarnej. Bo tak maja i tak chcą wszystkie miernoty, nieudacznicy i matoły dla których stałeś się nie dyskutantem a przeciwnikiem. Teraz zacierają ręce. Wyeliminował się sam.
A szkoda. Bo tu i teraz to już nie zabawa.


    Nie mam zamiaru polemizować z treścią. To mógłbym zrobić w komentarzu. Uderzyło mnie w tej emocjonalnej wypowiedzi jedno – „Bo tu bitwa Panowie.” I jest w tym wiele racji. Przecież 90% słów które padają na blogu wyraża sprzeciw. Przeciwstawia się „czemuś”, walczy z „czymś”. Bitwa – panowie!! I to bitwa niezależnie od woli wypowiadające go słowa. Bo rzucone mimochodem słowo wywołuje reakcję. Czasem jest to reakcja łańcuchowa, nierzadko niekontrolowana.

    Znałem kiedyś człowieka chorego, chorego psychicznie. Jakie to było obciążenie dla rodziny. Szczególnie, gdy okazało się, że wypowiedziane przez niego słowa: „idę powiesić się na chwilkę” wcale nie były nieskładnie rzucanymi myślami, jak zdecydowana większość wypowiadanych do tej pory. Pamiętajmy o tym – by nie wszczynać „bitwy” na chwilkę.

    Każdy piszący powinien znać wagę słów, znać ich siłę rażenia. Nie powinien cieszyć się z „wsadzenia kija w mrowisko”. Tak postępują sadyści. W ten sposób niewiele uda się osiągnąć – co najwyżej wzajemne okładanie się tymi kijami.










czwartek, 29 sierpnia 2013

Uprzejmie donoszę 49

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta


          Uprzejmie donoszę, że w dniu wczorajszym miałem wątpliwa przyjemność posłuchania dyskusji / na stronie internetowej sejmu RP/ na temat zwiększenia deficytu budżetowego. Dyskusja nie miała wiele wspólnego z materią merytoryczną a była pełna wycieczek osobistych i niemal bluzgów pod adresem min. Rostowskiego, premiera Tuska i rządu. Większości z dyskutantów nie wpuściłbym do domu bo nie spuszczali by wody w wc, kradli sztućce i pluli na podłogę.
W razie ich wygranej w wyborach będziemy mieli dyktaturę ciemniaków.

           Uprzejmie donoszę że poseł Platformy Obywatelskiej Godson Chikama Onyekwere zabrał swoje zabawki i poszedł sobie pa-pa !. Być może wymarzyła mu się rola Naczelnego Szamana Polski i tak jak zmienił religie tak i zmieni pogląd ?
Niczego do Platformy nie wnosił a więc i żałość niewielka poza tym, że ubyła 1 szabla. Pan poseł także chyba nie ogarnia swoim rozumem, że przyczynia się do powrotu do władzy tych którzy są popierani przez te siły rasistowskie które z przyjemnością obiją gębę pana posła tylko ze względu na kolor skóry. Śmiesznostka z zapodawanego życiorysu – John Godson jest Prezesem Instytutu Afrykańskiego w Polsce, który to instytut założył .........John Godson.
Nic tylko podziwiać roztropność i wyobraźnię pana posła !.

            Uprzejmie donoszę, że po Warszawie biega pani Prezydentowa Gronkiewicz Waltz. Zaczyna skoro świt i jedzie, potem otwiera a następnie lustruje, tłumaczy, uśmiecha się, zakłada kask, siada gdzie trza, kroczy dostojnie we właściwą stronę, udziela wywiadów z uśmiechem i pozytywnym nastawieniem do ludzi, brata się z nimi, przyjmuje wyrazy............ itd.
A kto wtedy – do cholery siedzi w ratuszu !?. Gdzie jest miejsce pracy prezydenta miasta ?. Czy od biegania, lustrowania, kontrolowania itp. przybędzie 1 m. chodnika, ulicy czy mostu ?.

           Uprzejmie donoszę, że w Brukseli skradziono laptop. Słaby sygnał GPS z owego komputera prowadzi do ambasady polskiej. Wg policji belgijskiej ostatecznego rozstrzygnięcia nie ma i sprawa nie jest przesądzona.
Módlmy się !! - Panie Boże jeżeli to się potwierdzi to temu komuś nogi z dupy powyrywać, bo długo trzeba będzie pracować nad odwróceniem fatalnej opinii.

           Uprzejmie donoszę, że niejaki Michaił Aleksandrow /Rosja/ zaproponował praktycznie rozpętanie III Wojny Światowej wyrażając się następująco: "Jeśli Syria zostanie zaatakowana z naruszeniem prawa międzynarodowego, Rosja powinna zając kraje bałtyckie”.
Jak widać durnych na świecie skolko ugodno nawet w Instytucie Wspólnoty Niepodległych Państw, którego Michaś jest ekspertem.
/a w razie co to uważajcie bo wschodnich granic Unii strzegą nasze F-16/
A może to taki próbny balonik jaka będzie reakcja świata zachodniego – jak na razie żadna, bo z głupcami się nie dyskutuje.
ps.
........a do wojny szykuje się laureat Pokojowej Nagrody Nobla Barack Obama

          Uprzejmie donoszę, że rzadko trafia mnie szlak ale tym razem mógłbym za dużo napisać o tzw. wymiarze sprawiedliwości – poczytajcie sobie sami:
Dla mnie jest to przykład jak swoim cwaniactwem można uniknąć kary i nie wiadomo czy obrońca zwierzęcia nie zostanie postawiony przed sądem – pewnie wyrok skazujący ma jak w banku.





poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Wieprzowina z Gowina !!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Nie ukrywam i nie ukrywałem, że jestem zwolennikiem Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska, którego w dzisiejszej dobie uważam za męża stanu. Miłość do PO należy do trudnej, bolesnej i nie odwzajemnionej co tylko pozwala mi tym dokładniej i krytyczniej przyglądać się jej poczynaniom.
Impulsem do dzisiejszej notki był wybór przewodniczącego Platformy po którym usłyszałem wiele piramidalnych bzdur szczególnie z ust dziennikarzy i oczywiście jedynej słusznej prawicowej partii opozycyjnej. „Płaszczak” peroruje; widać, że Tuska już nie chcą jego koledzy........, PO jest w głębokim kryzysie i to wybory pokazały. Pan Błaszczak zapomina że nie zdarza się aby członkowie partii w wyborach bezpośrednich wybierali swojego Szefa. W innych partiach wyboru dokonują delegaci a nie członkowie. Jest i taka partia w której jest jeden kandydat bo jakikolwiek inny musiałby ścigać się z czasem – co będzie pierwsze, zgłoszenie swojej kandydatury czy kopniak z jego partii ?.
Oczywiście identyfikowałem się z głosami tych członków i działaczy PO, którzy chcieli aby pana Gowina jak najszybciej z partii usunąć. Wśród tych głosów prośba premiera o zaniechanie działań wobec p. Gowina wydawała mi się nieracjonalna, być może nawet kokieteryjna – popatrzcie jakie mam dobre serce !.
Jak pisałem wcześniej, poważam premiera Tuska i dlatego usiadłem w kąciku i zacząłem kombinować „Co autor chciał przez to powiedzieć”. Po kilku godzinach podskoczyłem jak pomysłowy Dobromir – Donald Tusk /chyba/ ma rację !!!.
Wyrzucenie Gowina spowoduje oskarżanie PO o wszelkie grzechy z demokracją na czele. Kto mógłby pójść za Gowinem, chyba niewielu, może 5-10 posłów. Nie mieli by nawet nadziei na klub poselski ale gaworzyli by wszędzie o swojej krzywdzie czyli dalej obszczekiwali Platformę.
Jaki mógłby być być elektorat Jarosława Gowina jeżeli zechciałby założyć partię ?. Na członków PO bym raczej nie liczył. Uważam, że odsetek bałwanów jest w Po mniejszy niż w ....... i dlatego nawet szeregowy członek partii zacznie kombinować zgodnie z własnym, osobistym interesem. Co może mi dać Gowin ?. Czy z jego ugrupowaniem masz szansę załapać się na cokolwiek ?. Czy nie lepiej trzymać się mocniejszych i najważniejsze że rządzących ?.
Gowin ma szansę przyciągnąć do siebie wyborców Prawa i Sprawiedliwości, którzy mają dość kompromitacji, gaworzenia o Smoleńsku i takich postaci jak Hofman, Błaszczak, Pawłowicz itp. Być może Jarosław, wystarczająco bogobojny, chcący ludziom nieba przychylić, i wchodzić wśród prosty lud może zadziałać na wyobraźnię byłych posłów PJN i dzisiejszych posłów Solidarnej Polski, których dalsza bytność na ciepłych poselskich posadkach jest wątpliwa.
Sumując – być może premier Donald Tusk trzyma Gowina na krótkiej smyczy aby wypuścić go w odpowiednim momencie jako przynęta dla różnej maści frustratów.
Jeżeli moje rozumowanie jest słuszne to ten pan z lewej ma się czego bać !
Powyższe przypuszczenia nie zmieniają przykrego faktu – nikt się nie spodziewał że z Jarosława Gowina może być taka świnia w stosunku do własnej partii.
Czy frekwencja w wyborach na przewodniczącego PO była dobra ?.
Podejrzewam, że była by lepsza gdyby nie było okresu wakacyjnego oraz przede wszystkim gdyby wszyscy członkowie PO kochali Donalda Tuska. Platforma jest już parę lat u władzy i w tym czasie niejeden z członków PO awansował ku swojemu zadowoleniu i niejeden dostał kopniaka. Wielu okazało się w swoich możliwościach przeszacowanych jak i niedoszacowanych. Zawód mogli przeżyć wysocy funkcjonariusze PO którzy liczyli np. na apanaże wynikające z europosłowania a tymczasem do Europarlamentu wytypowani na listy wyborcze zostali bezpartyjni jak Jerzy Buzek /po wyborze wstąpił do PO/, Lena Kolarska-Bobińska lub /o zgrozo/ Danuta Hubner.
Zawód przeżywają także czasami działacze terenowi, którzy są zmuszeni ustąpić na urzędach miejsca kandydatowi kompetentnemu choć bezpartyjnemu. W tej wyborczej soczewce zbiegły się wszystkie sprawy.
Najważniejsze aby PO zachowała spójność w czasie następnych wyborów czego sobie, Wam i nam życzę !.





sobota, 24 sierpnia 2013

Kochane Kibolki !!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Władzom czy innym instytucjom państwowym mogę wiele wybaczyć z jednym wyjątkiem:
NIE RÓBCIE ZE MNIE GŁUPKA !!,
co w dalszych zdaniach postaram się udowodnić.
Czy da się określić ilu mamy ludków zwanych kibolami. Znawcy są zgodni, że w nawet kilkuset osobowej grupie jest parunastu aktywnych podżegaczy rządzących ta grupą. Moim zdaniem nie są to ludzie anonimowi ale dobrze znani policji i prokuratorom i czasami nawet się wypsnie że kogoś już tam znają. Wielu jest odnotowanych, wielu ukaranych przez sądy i przeciw wielu toczą się sprawy karne.
Wszystkie instytucje nagle wydają się być jak dziecko we mgle gdy pojawia się temat rozrób bandytów jeżdżącymi za swoimi drużynami piłkarskimi. Podobnie ma się sprawa tzw. ustawek na które policja przybywa ze sporym opóźnieniem.
Czy rozpoznanie personalne takich grup osób jest trudne ??. Narzekamy, że jesteśmy inwigilowani przez organy administracji rządowej i samorządowej, a dane z różnych spotkań, zbiegowisk i imprez są gromadzone przez różne instytucje i osoby.
W skali kraju niewielką ilościowo grupę bandytów może rozpoznać kilkunastu sprytnych funkcjonariuszy mających do dyspozycji komputery, telefony i faks. Sieć połączeń komputerowych i telefonicznych wewnątrz policyjnych istnieje i bazę danych tych ancymonków można stworzyć w kilka miesięcy. Jak twierdzą funkcjonariusze środowiska te są rozpoznane a dane osobowe najagresywniejszych członkowie są w zasobach policji. Do tego należy dołączyć wykazy sądowe skazanych za wykroczenia stadionowe.
W czym problem aby te dane bieżące łącznie ze zdjęciami wpływały w jedno określone miejsce i trafiały do bazy danych. Z tych baz danych winny być przesyłane zdjęcia i dane personalne do komend na terenie których będą rozgrywane mecze tzw. podwyższonego ryzyka.
W takiej sytuacji rozpoznanie i zgarnięcie bandytów to bułka z masłem.
Podejrzewam, że policja jest tchórzliwa i woli na miejsce przybyć jak już jest „po” niż „przed” i dostać po pysku. Cały aparat sprawiedliwości drży na myśl by ktoś nie oskarżył ich o postępowanie sprzeczne z prawami człowieka /w kretyńskich gadkach celują „papugi” czasami zwanymi adwokatami.
Państwo i jego instytucji winny w tym wypadku wykazać się praworządnym cwaniactwem. Instytucje takie jak policja, prokuratura a nawet sądy powinny siedzieć na tzw. schabach i bez przerwy monitorując i przypominać o swoim istnieniu.
Przykłady:
Kibol A. z Warszawy został wylegitymowany w Białymstoku na meczu z Jagiellonią. Otrzymuje wezwanie na policję w Białymstoku.
Policjant okazuje zdjęcie i grzecznie pyta delikwenta czy zna okazanego. Po oczywistym zaprzeczeniu policjant rozpływa się w podziękowaniach za pomoc w prowadzonym śledztwie a kibol- mięśniak wraca do Warszawy.
Kibol B. Śląska Wrocław zostaje wezwany przed oblicze prokuratora we Wrocławiu okazując mu zdjęcie kolegi kibola. Mięśniak nie przyznaje się, że go zna. Panie B. prosi prokurator – jeżeli go pan zobaczy na meczu to proszę go przypilnować aby nie rozrabiał.
Kibol C. z Krakowa otrzymuje wezwanie na rozprawę kibola w Szczecinie. Przed sądem pada pytanie – co świadek wie o szczecińskim kibolu. Kibol C. zgodnie z prawda odpowiada NIC !. Dziękujemy świadek jest wolny.
Kibol A i C zaczyna główkować. Po jaka cholerę mnie wezwali i po jaką cholerę waliłem kilometry żeby niczego nie zeznać. Niech rząd remontuje tory i kupi więcej Pendolino bo jak ja tak będę pendolił z jednego krańca Polski na drugi to nie wyrobię.
Delikwent B tez główkuje bo nie wie o co chodzi. Tych 3 kiboli łączą 2 sprawy. Pierwsza to wiedzą że ktoś się nimi interesuje i że wykroczyli poza rozmiar anonimowości. Druga sprawa, upierdliwość organów i strata przez mięśniaka czasu i pieniędzy. Do wykorzystania pozostają ich miejsca pracy i nauki /np. przychodzi policjant do pracy i widząc „podopiecznego” stwierdza – ktoś mi powiedział, że pan gdzieś uciekł ale cieszę się, że to nieprawda/.
Do wykorzystania łączność telefonii komórkowej /np. Dzień dobry, mówi posterunkowy Kowalski, mam pytanie czy jedzie pan na mecz do Chorzowa ?. Nie chce pan odpowiedzieć, nie szkodzi, wysyłam panu wezwanie na komisariat to porozmawiamy/.
NIE RÓBCIE ZE MNIE GŁUPKA !!,
i nie twierdźcie, że nie można tych grup kontrolować i być skutecznym w działaniach uprzedzających. Grupy mięśniaków zwołują się przy pomocy nie tylko telefonów ale także działających w sieci komunikatorów czy portali społecznościowych a do współpracy należy zmusić adminów i operatorów sieci komórkowych.
Problem kiboli przestał być problemem klubów i zaczął być problemem społecznym o czym ze smutkiem donosi:
Piotr Opolski



środa, 21 sierpnia 2013

Pokochać Putina

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



                 Każda notka bloga z racji swojej długości pozostawia wiele wątpliwości i niedomówień.

Szczególnym tematem są sprawy polsko – rosyjskie a ściślej naszych wschodnich rubieży z racji przebogatej wspólnej historii jako odwiecznych sąsiadów. Wbrew wciskanej nam przez lata słusznie minione historii ,prawda jest taka że przez wieki na granicach zachodnich – Panie, nudy na pudy, w odwrotności do granic wschodnich która często płonęła i lała się krew.

Dziś wolscy patrioci reagują z odrazą na wszystko co jest na wschód od Buga i cieszą się jak mogą ukłuć rosyjskiego niedźwiedzia w tyłek. Okazji do tego jest dużo co ostatnio pokazał trener oszczepników na stadionie na Łużnikach. Każdy polityk, który nie wyraża się lekceważąco o „ruskich” jest traktowany jako wróg Polski i nie należy do patriotów.

Zgodnie z tytułem bloga zacząłem myśleć refleksyjnie i doszedłem do zupełnie niespodziewanego wniosku:

My, Polacy kochamy Putina, kochamy Rosję i jej szczerze zazdrościmy !!!!.

/czytam poprzednie zdanie i nie bardzo wierzę że ja je napisałem/.

Ciekawym ilu będzie mnie chciało wyprowadzić z błędu ?.

Dziś Sąd Rejonowy w Gdyni wypuścił 2 bandytów z Chorzowa. Gdyby rządził Putin to zarządził by wsadzenie ich do pierdla a i sędziemu kazał by się przyjrzeć.

Czy to było by niezgodne z poczuciem sprawiedliwości społecznej ?.

Pan Kapler sądzi się o kwotę prawie 600.000 zł. Zgodnie z zawartą umową. Gdyby rządził Putin to ten kto podpisał umowę byłby w pierdlu a pan Kapler byłby na rozmówce typu – słuchaj Ciulu, bo jak my ci znajdziemy paragraf to przez 20 lat będziesz po Kamczatce niedźwiedzie gonił, albo one ciebie.

Czy to było by niezgodne z poczuciem sprawiedliwości społecznej ?.

Panie Putin – pożycz pan na pół roku kilka kompanii OMONU bo nie możemy sobie dać rady z kibolami !!

Czy to było by niezgodne z poczuciem sprawiedliwości społecznej ?.


Z perspektywy lat okazało się że droga do demokracji jest trudna i ciernista. Większość krajów uznaje demokrację jako swoją drogę. Stan tej demokracji jest i trochę inaczej rozumiany np. w USA, Polsce, Holandii ale także w Rosji, na Białorusi czy Ukrainie a nawet można wybrać demokratycznie ustrój Korei Północnej.

Kneź komentując napisał: /.../Nasze państwo nie jest bezbronne, nasze państwo jest nieskuteczne w realizacji i egzekwowaniu prawa, gdy ma do czynienia z każdym, kto może mieć poparcie medialne lub polityczne. Ze mną albo z Tobą nie miałoby najmniejszego problemu.. Byle szmata natomiast robi co chce, bo może /.../

Byle szmata w Rosji nie zrobi co chce bo może”, bo może nadziać się boleśnie na Putina.

My nie mamy Putina, który przyjdzie do sklepu i nakaże kierownikowi zmianę cen, nakaże wyrzucić takiego czy innego przedsiębiorcę lub sprawdzić takiego czy innego opozycjonistę, każe dać, przydzielić itd. co u większości społeczeństwa jest zgodne z poczuciem sprawiedliwości społecznej ?.

Myślę, że Putin o wiele bardziej przysłuchuje się opinii publicznej niż nasi decydenci. Putin zyskał to, że społeczeństwo w swojej większości go popiera a nasi decydenci ?.



Myślę że o powyższym skapnął się JK /zawsze dziewica/ i próbuje tez w te tony uderzać ale kudy mu tam do Putina ?.



Tytułem wyjaśnienia, co to za zwierz:

POCZUCIE SPRAWIEDLIWOŚCCI SPOŁECZNEJ ??.

To takie coś które nowobogackiemu kamienicznikowi nie pozwala wyrzucać na bruk dotychczasowych lokatorów,

To takie coś co nie pozwala komornikowi zabierać pieniędzy nie tej osobie co trzeba,

To takie coś co nie pozwala lżyć drugiego człowieka a co dopiero naczelnych organów państwa i personalnie jego przedstawicieli.

To coś takiego, że omijanie zakazu sprzedaży dopalaczy sprzedającego zatrudnia na długie lata jako pensjonariusza Rawicza, Strzelec Opolskich czy innego ze znanych pierdli.

To coś takiego co nie pozwala powtórnie usiaść za kierownica w stanie ......................

itd., itd., itd., itd.,...........



Jak na razie nie ma takiego narzędzia które nazywało by się PUTIN.






wtorek, 20 sierpnia 2013

Kanalia w Moskwie !!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta



Oto on:
Michał Krukowski, trener oszczepników m.in., swojego syna Marcina.
Jako trener i prowadzący w Moskwie polskich oszczepników niczym specjalnym się nie wyróżnił a więc postanowił równolegle wyróżnić się jako Prawdziwy Wolak. Na stadionie w Moskwie, na Łużnikach w czasie Mistrzostw Świata przywdział czapkę „Maciejówke”z okresu lat 20 ubiegłego wieku i doprawił sobie wąs który nosił Marszałek Piłsudski.
Odezwały się głosy:
Adam Słomka:
/.../ Trener polskich oszczepników Michał Krukowski 15 sierpnia 2013 r. wykazał się taktownym i przemyślanym patriotyzmem.
Niezalezna pl.
Michał Krukowski, trener oszczepnika Marcina Krukowskiego w czasie lekkoatletycznych mistrzostw świata w Moskwie stał się prawdziwą sensacją. Wszystko przez patriotyczną postawę.
Trener w czasie eliminacji rzutu oszczepem pojawił się w tradycyjnej czapce i z wąsami jednoznacznie przypominającymi postać Marszałka Józefa Piłsudskiego /.../.
Ze strony kresowiacy.pl
/.../ Mimo to, trenerowi należą się brawa za pomysł jak uczcić ten ważny dla nas wszystkich dzień. To wspaniałe widzieć patriotyczne akcenty na takich zawodach.
Dziennik.pl
Michał Krukowski w czasie konkursu rzutu oszczepem po stadionie w Moskwie paradował ucharakteryzowany na marszałka Józefa Piłsudskiego.
Czy polski trener chciał w ten sposób sprowokować Rosjan?
Ponieważ dla Pana Krukowskiego tak ważna jest historia to tak po staropolsku bym go wybatożył.
Należą się słowa uznania Rosjanom, że go nie wywalili na twarz ze stadionu i nie odesłali do Polski a sprawy nie nagłaśniali.
Jestem ciekawy jak zareagowała by polska opinia publiczna gdyby trener niemieckiego zawodnika biorącego udział w zawodach na obiekcie polskim ubrał czapkę żołnierza wermachtu i doprawił sobie wąsik a'la Hitler ?.
Ubocznym skutkiem jest to, że Polacy czasami się dziwią, że np. na granicy wschodniej tak gruntownie „przetrzepali”, min. rol. dziwi się czego chcą Rosjanie od naszych jabłek, gruszek, itp.
Pana Krukowskiego należy bezwzględnie wykluczyć jako wychowawcę sportowej młodzieży co poddaję do wiadomości PZLA i PKOL. Są osobnicy którzy nie powinni wyściubiać nosa poza granice kraju a nawet poza granice swoje puebla. Psując relacje międzynarodowe i siejąc ziarno nienawiści Krukowsko-podobni dali przykład i już zaznaczyli swój udział w wychowaniu młodzieży.
Oto kilka obrazków tej młodzieży:

Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie - kanclerz Jan Zamoyski, cytat z aktu fundacyjnego Akademii Zamojskiej





niedziela, 18 sierpnia 2013

Uprzejmie donoszę 48

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




                        Uprzejmie donoszę, że do Polski zjechało Pendolino. Oczywiście odstartowała armia wszelkiej maści kwękaczy, narzekaczy i tych pukających się w głowę.
O wiele trudniej jest mi znaleźć argumenty przemawiające za takim zakupem niż innym krytykować jeżdżąc sobie jak po przysłowiowej kobyle. 
 
Najczęstszym argumentem jest brak odpowiednich torowisk dla takich składów a co za tym argumentem idzie poddawana jest w ogóle celowość tego zakupu.
Przymiarka do zakupu „Pendolino” trwa od 1994 roku w którym to roku firma Fiat Ferrovaria przedstawiła PKP swój ETR460 z aktywnie wychylanym pudłem i przewiozła ekipę polsko-włoską z prędkością 250 km/h po ówcześnie istniejących torach /to jest rekord prędkości do dziś/.
Po długim zastanawianiu się rozpisano przetarg w 2006 roku a koperty otwarto w 2010 r i był to jedyny chętny.
Nie bardzo rozumiem dlaczego te składy nazywa się pociągami dużych prędkości ?. To jak nazwiemy koleje jeżdżące ponad 300-400 km/h w Japonii czy Francji ?.
Składy Pendolino zostały wyprodukowane wg naszych wymagań i są przystosowane do naszych warunków. Podobne lub identyczne są eksploatowane w Hiszpanii, Portugalii, Finlandii, Niemczech, Czechach itd.
Będziemy mieli wygodne, szybkie i piękne pociągi. Być może one wymogą szybsze remonty torowisk, być może one podniosą kulturę zachowań, być może one będą konkurencją dla transportu powietrznego a nawet drogowego.
Być może dla PKP jest to początek skoku cywilizacyjnego zamykający w tej szacownej firmie XIX wiek ?


                          Uprzejmie donoszę, że był czas kiedy ci którzy utracili swoich bliskich w katastrofie smoleńskiej mogli mówić wszystko. W bólu po stracie osób najbliższych jest to i zrozumiałe i wytłumaczalne. Minęło już jednak parę lat i życie płynie nadal, rany się goją i pozostaje smutek i żałość.
Dla mnie osobiście jest zdumiewające, że Pani Błasikowa uznała widocznie, że miniony czas od śmierci jej męża jest wystarczająco odległy i można zacząć mówić rzeczy głupie.
Pani Generałowa stwierdziła /cytuję z pamięci/, że mąż kilkukrotnie zwracał się do premiera Donalda Tuska w sprawie fatalnej kondycji 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.
Każdy znający stosunki panujące w wojsku wie, że nie może to polegać na prawdzie. Pierwszym przełożonym był min. MON Klich a następnie zwierzchnik sił zbrojnych czyli Lech Kaczyński.
Jak wiadomo min Klich chciał po katastrofie Casy zdymisjonować gen Błasika czemu przeciwstawił się prezydent RP /być może przyczyniając się tym do swojej i generała śmierci/.
Nie wierzę aby w tej sytuacji Gen Błasik miał w jakiejkolwiek sprawie i poza wszelkimi procedurami pisać do premiera.


                            Uprzejmie donoszę, że w Egipcie wrze o czym wiedzą wszyscy poza turystami polskimi którzy uważają, że w enklawach swojego wypoczynku są bezpieczni. Nie wierzą, lub nie chcą wiedzieć, że być może jacyś ekstermiści siedzą w tej chwili nad planem jak wziąć kilkudziesięciu zakładników spośród np. opalających się polek i uśmiechniętych blondynów-polaków ?!.
Jeżeli coś się stanie będę pierwszym protestującym przeciw ściąganiu do kraju za moje pieniądze głupków turystów, którzy jeszcze dziś beztrosko udają się do Egiptu na swój wypoczynek.



Uprzejmie donoszę, że jeden z najdoskonalszych Europosłów a jednocześnie mój i Leszka pupilek niejaki Henry Richard Czarnecki raczył dać głos: Cud nad Wisłą, Zbrodnia Katyńska i zamach Smoleński są jednym ciągiem powiązanych historycznych wydarzeń a Smoleńsk był bezduszna zemstą Rosjan za 1920 rok.
Zadumałem się nad rozumieniem historii przez tak znamienitego posła. Jeżeli ma rację to Tour de Polonie Hitlera we wrześniu 1939 roku było zemstą za pokonanie jego protoplastów pod Grunwaldem.
Pan Europoseł także swoje dorzucił do historii świąt kościelnych stwierdzeniem, że
15 sierpnia jest święto Matki Boskiej Częstochowskiej.
Polska jeszcze nigdy nie otrzymała nagrody Nobla z dziedziny historii ale kandydat wybitny się kroi.

Z ostatniej chwili tzn. 19/08 godz. 9.oo.

Jak podano w przekaziorach rozpoczęto modernizację linii kolejowej Częstochowa - Opole pod potrzeby Pendolino na trasie Warszawa - Wrocław !!.




sobota, 17 sierpnia 2013

Wspominki - Przekaziory !!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




 „........idziesz już ty – najduchu !!, lekcje odrobione ??. Często powyższy tekst był poparty babciną szmatą po plecach. Podobne zdarzenia miały miejsce prawie 60 lat temu a dotyczyły namiętnego słuchania radia. Rodzina w tamtych czasach była wielce uprzywilejowana gdyż posiadaliśmy radio 2 - lampowe, niemieckie w centralnej części z „gapą”/ która jednak profilaktycznie została wycięta aby nie drażnić skojarzeniami/. Upoważnienie do zakupu radia otrzymał dziadek jako maszynista DB. 

Większość mieszkańców posiadała radia nastawione na jedną, właściwą częstotliwość. Podziwiałem ówczesny, nowoczesny świat. Po co biegać do kiosku po gazetę skoro wiadomości docierają natychmiast bez wychodzenia z domu. Słuchałem namiętnie i wszystko jak mnie tylko nie odgoniono. Pamiętam ówczesną śląską audycję typu „W Jezioranach” z postaciami głównymi Panem Kaczmarkiem i Panią Kokotką a nawet zapamiętałem wierszyk – Kazmarek mo gowa a w gowie mo kwiotki dlo pani Kokotki.
Jak ludzie żyli kiedy nie było radia ?.
Paręnaście lat później biegaliśmy do kolegi którego rodzice mieszkali w drapaczu chmur w Katowicach przy skrzyżowaniu ul. Wandy i Zielonej /M.Curie Skłodowskiej i Żwirki i Wigury/ i mieli TV odbierającą program czeski – absolutne szczytowanie nie dość, że nie trzeba biegać do kiosku po gazetę, słuchać radia to jeszcze widać /co prawda na mikroskopijnym ekraniku, ale nic to.../.

Mieciu Kopera - prowodyr następnego kroku cywilizacyjnego w którym sprzedał mi swój używany piękny, kolorowy, ogromniasty w orzechowym kolorze TV typy RUBIN z niewiarygodnie dumną, końcowa literką „p”.
Jak ludzie żyli kiedy nie było TV ?.

Pierwszy „PC-et” - bez dysku twardego z wgrywanym DOS-em z dysku 1.2 i pierwsze oprogramowania na służbowym komputerze; TAG do edycji tekstu i Lotus 1-2-3 arkusz kalkulacyjny. Pilna nauka budowy i działania komputera. Pierwszy, mój własny typu Atari na którym już po pół godzinie pilnego wpisywania komend można było wyemitować kilka różnych dźwięków. Pierwszy mój PC-et na którym nie mieściła się pełna wersja WINDOWSA i wreszcie na 60 urodziny otrzymałem od córeczki piękny, nowy, wysoce sprawny i wydajny komputer. Oczywiście po kilku latach już był rupieciem i dokonywano unowocześnień polegających na dokładaniu wszystkiego co można przy coraz wyższych wymaganiach sprzętowych.

W końcu powiedział – mnie tez się należy emerytura !!. Wystarczyło siedząc przed ekranem kichnąć a system się zawieszał. W końcu wysiadła najszybsza część komputera tzn. wiatraczek chłodzący i trzeba było podjąć decyzję która brzmiała – format c: tym bardziej iż poczta. programy oraz blog zaczął nawalać. Po formatowaniu i rozpakowaniu kilku skompresowanych programów wylazły wirusy z których jeden wyjątkowo wredny nie dał się przez 2 dni usunąć.
Jak ludzie żyli i czym się martwili jak nie było komputerów ?.

Moja wnuczka – lat niecałe 6 posługuje się tabletem jak ja kiedyś np. procą. W sklepie wielkopowierzchniowym wie gdzie, jakie i którą strona należy włożyć do automatu butelki plastikowe i że za nie otrzymuje się odpowiednią „bumagę” i /już bez zdziwienia/ wie gdzie i za jakiego dużego loda można tym zapłacić w kasie.
Mamo ! Dlaczego Ty pracujesz a Oma i Opa nie ? - dlatego że Oma i Opa już swoje się napracowali i teraz nie pracując dostają pieniążki. Mamo, to Ty już nie pracuj a Oma i Opa nam dadzą !!!!
Jestem zadowolony bo tyle już w swoim życiu zobaczyłem a potem przychodzi smutek że tak wielu rzeczy nie zobaczę np. Jak ludzie będą żyli i co będą wspominać.



sobota, 10 sierpnia 2013

Okiem emeryta (53)









Odcinek 53 - czyli o rycerzach Jedi


    Dawno nie zajmowałem się badaniem inteligencji najprostszych form życia. Z tego powodu zaniedbałem czytanie blogu euro osła Richarda Henry’ego Czarneckiego. Postanowiłem nadrobić zaległości i zajrzałem do jego ostatniego (niestety nie dosłownie) wpisu.



    (W tym miejscu tradycyjnie powinien pojawić się obrazek ilustrujący temat wpisu. Tym razem nie pojawi się. Na "temat wpisu" nie mogę po prostu patrzeć bez przykrych, gastrycznych skutków)

    W pierwszej chwili zastanawiałem się czy dobrze robię. Miałem wrażenie, że to strata czasu – bowiem „koń jaki jest, każdy widzi”. Otóż na początku padają takie słowa: „Rządowy pomysł, aby w Święto Niepodległości robić Szczyt Klimatyczny, obrośnięty ekoradykałami, lewakami i anarchołami to idea z piekła rodem. W tym kontekście Tusk wystąpił w roli – pomniejszego, ale jednak- Belzebuba. Teraz Belzebubik z PO drze lacha (nie wie, biedak, że głownie z siebie) i bałaka, że PiS oskarża go o spisek z ONZ…” Może i nie ma się czego czepiać. Tak uważa spore grono nawet inteligentniejszych wyznawców sekty. Jednak wspaniałym przyczynkiem do badań jest komentarz badanego. Przytoczę dłuższy jego fragment:

    "Zamiast mojego komentarza niech będzie cytat z Josepha Conrada- Korzeniewskiego. Jego literacki bohater Kurtz powtarzał : „zgroza, zgroza, zgroza”. Otóż to. (…) Pasuje [również] Gombrowicz. Jeden z jego bohaterów wychodzi przez parę aktów na scenie, omiata ją wzrokiem i ze wzgardą syczy : „Rzyg, rzyg, rzyg”. Cóż, do obecnego prezesa Rady Ministrów i ten cytat pasuje, jak ulał."

    Co za głębia myśli! Jakaż inteligencja! Ta ameba MUSI posiadać przynajmniej parę tysięcy komórek!

    Podobnie skomentował on wyrok w sprawie zabójstwa gen. Papały. Ale nie będę cytował. To ja prowadzę badania i nie uprawnia to mnie do katowania czytelników.

    Następnie Richard Henry do przyjemniejszego dla nie go tematu – do tematu kiboli, przepraszam „dorodnej patriotycznej polskiej młodzieży”. Dumą napawa go postawa tego środowiska.

    „Na uznanie zasłużyli ci ze „Śląska” Wrocław. Pamiętali o naszych rodakach mordowanych na Wołyniu. Na meczu z krakowską „Wisłą” wywiesili transparent: „Wołyń. Nigdy Kresy nie przeżyły takiego zdziczenia. Dla ludobójców nie ma przebaczenia”. Odśpiewali też Hymn Narodowy i skandowali „Cześć i chwała bohaterom”.(…) Skądinąd ów „wołyński” transparent miał zawisnąć na Stadionie Olimpijskim wcześniej, bliżej rocznicy, na meczu Ligi Europejskiej z FC Brugge. Nie zawisnął, bo matołkowie – przedstawiciele UEFA (europejska federacja piłkarska) zabronili tegoż, uznając że jest to …demonstracja polityczna ”.

    Tu Richard Henry rozpłakał się nad małością ludzi, którzy nie są w stanie zrozumieć tej wielkości serca, patriotyzmu, który bije od bohaterskiej młodzieży, od poniewieranych przez rząd kibiców.

    „Tak to małość przeplata się z wielkością. Dbajmy, aby być po stronie wielkości, po „jasnej stronie mocy”(Ashla). Bo „Gwiezdne wojny” wciąż trwają . Żniwo jest wielkie, a rycerzy Jedi – wciąż jeszcze mamy za mało.”

    Co jednak ciekawe – felieton ameby ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” w dniu 9 sierpnia 2013 czyli musiał być felietoniście znany skandal wywołany przez inną „dorodną patriotyczną polską młodzież”, tym razem spod znaku „Lecha” Poznań. Oczywiście Czarnecki nie kłamie. Jeżeli pojawiają się jakieś fakty przeczące jego tezom, po prostu sprytnie je omija, przemilcza. Nie ważne, że kibole w patriotycznym szale mogą zniszczyć połowę stadionu – ważne by szli pod właściwym sztandarem. A gdy jeszcze na nim wymalują „Bóg, Honor i Ojczyzna” i przy okazji poturbują „reżimowych stróżów prawa” – to amebie natychmiast rosną nowe nibynóżki i siada do pisania.

    Mimo wszystko moja wiedza na temat jednokomórkowców trochę się powiększyła. Wiem już że oglądały one „Gwiezdne wojny”. Nie miejmy za złe tym stworzeniom, że widzą siebie jako rycerzy Jedi. Wszak gdy na ekrany wszedł ten film, wszystkie dzieci (będące przecież na wyższym szczeblu rozwoju) też były rycerzami Jedi.











Mistrz Yoda uczy Luke'a Skywalkera sztuki mocy rycerzy Jedi.
- Twój myśliwiec znajduje się w tym bagnie. Popatrz! Dzięki mej mocy, nie dotykając go, podniosę go do góry.
Po chwili myśliwiec unosi się nad bagnem.
- Teraz ty, Luke! Skoncentruj się i użyj swej mocy, aby podnieść go jeszcze wyżej.
Luke'owi mimo ogromnej koncentracji nie udaje się ta sztuka. Yoda mówi:
- Wysil całe ciało! Rozluźnij swój umysł, a moc będzie z tobą!
Luke robi się czerwony na twarzy, wytęża całe swoje ciało, jednak myśliwiec ani drgnie. Mistrz Yoda pyta:
- Luke, czy czujesz moc?
- Jeszcze nie, ale czuję smród, bo z tego wysiłku właśnie narobiłem w gacie!









poniedziałek, 5 sierpnia 2013

ONZ-owski Szczyt Klimatyczny

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




WARSZAWA SPŁYNIE KRWIĄ


    11 listopada w Warszawie odbędzie się ONZ-owski szczyt klimatyczny.


    - To oczywista prowokacja - tak to skomentował Jarosław Kaczyński. Wtóruje mu „Gazeta Polska Codziennie”, która wybrała sobie piękne motto: „Dziennik, który nie boi się władzy”. Jakoś dziwnie to motto współbrzmi z tytułem artykułu na temat tego szczytu – „Warszawę czekają krwawe zamieszki”. Jeszcze nie zacząłem czytać artykułu a już ciarki przeszły mi po plecach. Oto kilka wyimków z tego artykułu.

    "Tysiące anarchistów, lewicowych działaczy i antyglobalistów kontra tłumy prawicowców i narodowców. Wszyscy spotkają się 11 listopada w Warszawie. Jedni na Marszu Niepodległości, drudzy na szczycie klimatycznym. – Wyznaczenie daty szczytu to albo całkowita bezmyślność jego organizatorów, albo świadoma prowokacja obozu Donalda Tuska, by doprowadzić do zamieszek, a następnie „bohatersko” je zdławić – mówi poseł Tomasz Kaczmarek (PiS)."

    Proszę zwrócić uwagę na pogrubione wyrazy (pogrubienie moje), jeszcze do nich będę wracał. I czego nie można pominąć – jak agent Tomek mówi o prowokacji, to wie o czym mówi. Tylko czy wszyscy musimy cierpieć na to samo co a.Tomek schorzenie?

    "Tego samego dnia, jak co roku, środowiska prawicowe przejdą przez stolice w Marszu Niepodległości.(…) Może dojść do zamieszek i rozlewu krwi, jak dwa lata temu, kiedy do Warszawy przyjechali zaproszeni przez „Krytykę Polityczną” niemieccy antyfaszyści. Sprowadzeni bojówkarze atakowali wówczas przypadkowo napotkanych ludzi."

    Sugerowanie, że przyjmowanie w Warszawie uczestników ONZ-owskiego szczytu klimatycznego jest równoznaczne ze „sprowadzaniem bojówkarzy” jest obrzydliwe. Jeżeli dochodzi do takiego zjawiska jakie opisane jest w pierwszym cytacie – „Tysiące anarchistów, lewicowych działaczy i antyglobalistów kontra tłumy prawicowców i narodowców. Wszyscy spotkają się 11 listopada w Warszawie.” – to możliwe są dwa wyjścia. Pierwsze – zgromadzić odpowiednie siły bezpieczeństwa i reagować stanowczo na każdą próbę zakłócenia spokoju – niezależnie z której strony. Drugie – nie dopuścić do ich spotkania, czyli otoczyć w miejscu zbiórki i uniemożliwić im przemieszczanie się. Oczywiście obu stronom jednakowo.

    Teraz wyjaśniam dlaczego wytłuściłem pewne fragmenty. „G.P.codziennie” z uporem maniaka nazywa ustawkę faszystów, wszechpolaków, narodowców i sympatyzujących z nimi kiboli (bo można oficjalnie się naparzać) MARSZEM NIEPODLEGŁOŚCI. Nie tylko ona, pozostałe prawicowe „niepokorne” szmatławce robią to samo. W sieci „Gazeta Polska VD” puściła rozmowę Sakiewicza z Jachowiczem i Pereirą. Tamże luminarz dziennikarstwa „niezależnego od rozumu” – Jachowicz powiedział: „…w zeszłym roku Prezydent zorganizował taką, można powiedzieć, legalną kontrmanifestację przeciwko Marszowi Niepodległości…”. Przyznacie, że dosyć kuriozalny punkt widzenia, nawet jak na opozycję.




    Takiej głupoty, takiej wody sodowej i takiego narcyzmu jeszcze nie widziałem. Z tych słów wynika jasno – to państwo polskie, wszystkie jego władze są w opozycji do mentorów Sakiewicza i Jachowicza!!! I jacy oni na dodatek litościwi!! Przecież ktoś inny bardzo szybko by się z opozycja załatwił. A oni co najwyżej delikatnie namawiają, by rząd i III RP, dobrowolnie się usunęły w cień, czasami machając w celach wychowawczych bacikiem referendum.

    Jeszcze jeden przyczynek do teorii, że ci ludzie zamiast mózgu mają chyba jego negatyw. Prof. Bartoszewski zastanawiał się czy w tym roku przyjść na Powązki, swoje wahania motywując zdarzeniami z roku zeszłego kiedy to motłoch zachował się niegodnie. Ta wypowiedź została potraktowana jako prowokacja. Dla tych bezmózgowców nie miało znaczenia, że Bartoszewski oceniał konkretne „działania” konkretnych ludzi w konkretnym czasie. PROWOKACJA i już. Natomiast jak do Warszawy mają zjechać działacze ONZ-owscy – sugerowanie, że to spowoduje iż stolica „spłynie krwią” – to nie jest żadna prowokacja, to nie są żadne gusła – to są FAKTY. I co z tego, że jeszcze nie zaistniały? To są FAKTY i już. Ale ci jasnowidze jakoś nie dostrzegają, że Dzień Niepodległości to nie polska specjalność, że wiele innych państw też obchodzi taki dzień. I sytuacja wewnętrzna tych krajów, niekoniecznie musi być lepsza niż nasza. Ale potrafią to święto obchodzić radośnie a co najważniejsze – WSPÓLNIE ! Oto migawki ze Stanów Zjednoczonych.


    Dlaczego my tak nie potrafimy?

    A może po prostu nie chcemy? Bo od zarania nigdy nie cieszyło nas to, że ktoś nam podarował krowę i teraz mamy ich więcej niż sąsiad. Co to za radość? Gdybyśmy tych krów mieli więcej z powodu, że sąsiadowi jedna zdechła – O! to jest PRAWDZIWY powód świętowania dla PRAWDZIWEGO Polaka!!

    Jeszcze jedno spostrzeżenie, które może poprzeć powyższą tezę. Z jaką troską i lubością a przez niektórych nawet z zajadłością świętujemy wszystkie nasze klęski? Dlaczego – no cóż, przegraliśmy, ale to nie nasza wina. Myśmy bohatersko się starali – ale napadli na nas w nocy, w dodatku od tyłu jeszcze do tego było ich więcej! No jak tak można? Czy więc nie mamy prawa przypominać wszystkim tego? Ale gdyby był spokój, pokój doskonała współpraca z sąsiadami – to kogo byśmy obwiniali za nasze warcholstwo, za nasze „jakoś to będzie”, za nasz lekceważący stosunek do prawa? No więc sami widzicie – każda okazja jest dobra, by nie dopuścić do stabilizacji. I dlatego takie są różnice w obchodach święta Niepodległości między nami a innymi krajami.






niedziela, 4 sierpnia 2013

Referendom NIE !!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




Demokracja - czy pajdokracja?


    Polak potrafi. To popularne powiedzonko sprawdza się w wielu dziedzinach a nawet w tak prostej wydawałoby się sprawie jak instytucja referendum.


     Instytucja najwyższego stopnia demokracji została sprofanowana i stanowi broń niedemokratyczną prowadząca do pajdokracji.

    Przypomnę, że konstytucja stanowi o 2 rodzajach referendum:

    O znaczeniu ogólnopolskim:
Referendum Konstytucyjne – ten punkt nie wymaga żadnego komentarza,
Referendum ogólnokrajowe – w sprawie ratyfikacji umów międzynarodowych,
Referendum ogólnokrajowe w sprawach ważnych dla państwa (?!),

    Oraz referenda lokalne w sprawach dotyczących samorządu terytorialnego ogłaszane ze strony władz samorządu bądź z inicjatywy mieszkańców.

    Z praktyki wiemy, że nasi kochani posłowie oraz członkowie partii opozycyjnych zgłosili niezliczoną ilość propozycji dotyczącą uruchomienia zapytania referendalnego w „sprawach ważnych dla państwa”.

 Oczywiście dla każdego z nas inna sprawa może być ważna dla całego państwa i społeczeństwa a po drugie żądać chcemy odpowiedzi od społeczeństwa jako całości a nie od fachowców którzy się na tym znają.





    Przykłady:


Ja stary zgred miałbym pójść do referendum w sprawie ACTA i praktycznie odpowiadać na pytanie czy można bezkarnie kraść wszystko z sieci ? 





    Lub:
Ja stary zgred miałbym pójść do referendum i odpowiedzieć na pytanie czy sześciolatki mają pójść do szkoły ? (bo w czasach kiedy ja chodziłem do szkoły podstawowej to był inny świat).

    Dlaczego ja – stary zgred nie mam prawa wierzyć tym na których oddałem głos w wyborach do parlamentu ??.
     Jakim prawem ktoś przy pomocy referendum chce podważyć nie tylko mój demokratycznie oddany głos ?



 

    Na szczeblu lokalnym to już zupełna paranoja.

    Niestety nie znalazłem spójnych liczb na temat przeprowadzonych referendów oraz ilości wniosków o takowe. Z wyszukanych źródeł wynika że w latach 1989 – 2000 oraz pod nową ustawą o referendum w latach 2000 – 2005 przeprowadzono 347 referendum czego 37 było ważnych a w latach 2011 – 2012 odbyło się 78 referendum z czego 9 było skuteczne.

    Po jaka cholerę ludzie chodzą do wyborów skoro tuż po wyborach dowolna grupa frustratów może władze samorządowe obalić przy pomocy referendum co podam na liczbowym przykładzie:







  Takie sobie miasto – 70.000 duszyczek z czego ok. 50.000 posiada czynne prawo wyborcze. Przy frekwencji średniej np. 35% (tzn. ok. 16.000 ludków) z których w drugiej turze do wyborów idzie 12.000 Wybierają Burmistrza 55% poparciem czyli ok. 7.000 wyborców na 50.000 uprawnionych.

    Następnego dnia po wyborach jakiś kukizopodobny odpala referendum. Musi zebrać podpisy od 10% uprawnionych których ma na podorędziu jako przegranych w II turze. Teraz tylko naobiecywać bo za obiecanki nikt kto nie jest u władzy nie płaci....................

    I to ma być demokracja bezpośrednia, to ma być branie spraw w swoje ręce, to ma być najwyższy przejaw demokracji – to jest zaprzeczenie demokracji – to jest populizm w czystej postaci i dążenie do pajdokracji (to najbardziej delikatne określenie).

    Przykładem obłędu referendalnego jest Elbląg. Na fali przekopania Mierzei Wiślanej i nieudolności poprzedniej władzy, z niewielką przewagą wygrał kandydat PIS. Parę dni temu Jarosław Kaczyński /zawsze dziewica/ zwrócił sie z postulatem aby premier rozpoczął prace z przekopaniem Mierzei Wiślanej...........i to jest paranoja referendalna.




czwartek, 1 sierpnia 2013

Oślepieni odblaskiem!

refleksje po 60-ce, refleksje, felieton, kuchnia, historycznie, limeryki, polityka, okiem emeryta




„Wolność” osobista, czy bezpieczeństwo?


    W piątek, 26 czerwca Sejm odrzucił poprawki Senatu do czerwcowej uchwały o obowiązku noszenia przez pieszych, poza terenem zabudowanym i po zmroku elementów odblaskowych.
    Przypomnę, że zgodnie z wcześniejszą ustawą, obowiązek ten obowiązywał tylko dzieci do lat 15.
    Jedna z poprawek zamieniała obowiązek na zalecenie. Tym samym znosiła obowiązkowe noszenie odblasków przez dzieci.
    Inna chciała ograniczyć ten obowiązek tylko do dróg krajowych i wojewódzkich. A więc drogi gminne i powiatowe, czyli te na których jest najwięcej pieszych, stałyby się prawdziwą szkołą przetrwania.
    Uchwała przyjęta przez Sejm obowiązuje na wszystkich drogach, po zmroku i tam, gdzie nie ma chodników. Obejmuje wszystkich pieszych, niezależnie od wieku.


    Jak zwykle w naszej kochanej ojczyźnie, wzbudziła wiele kontrowersji. Niektóre z nich są jak najbardziej zasadne. Dotyczy to moim zdaniem braku precyzyjnego określenia egzekwowania tego przepisu. W związku z tym, zastosowanie będzie miał kodeks drogowy, według którego za podobne wykroczenie policjant (dodajmy – nadgorliwy) może nałożyć mandat nawet do 3.000 zł. Mam nadzieję, że Prezydent RP zanim podpisze tą uchwałę, zwróci uwagę na ten mankament.

    Jenak większość z kontrowersji wynikała jedynie z uprzedzeń politycznych. Tak jak ten z portalu „Gazety Prawnej.pl”.

    Dziwka Putina,ruda (2013-07-29 13:13)
O gdybym dzisiaj dopadła ryżą dziwkę Putina, POćwiartowałabym rudy łeb.


    Zanim więc skomentuję tego typu wypowiedzi, przedstawię własne zdanie. Otóż swego czasu dużo jeździłem nocą na trasie Gdańsk – Poznań. I wielokrotnie pojawienie się pieszego tuż przed samochodem było wielkim zaskoczeniem i traumą. Dzięki Bogu, nie wydarzyło się nic tragicznego. Ale wiele razy wypadku uniknąłem o włos. Dlatego też jestem w gronie tych, którzy popierają tą uchwałę.

    Nie będę przeprowadzał tu wykładu z kinetyki, gdyż tym, którzy doceniają odblaski jest to niepotrzebne, a do przeciwników niestety cyferki nie przemawiają. Oni wiedzą swoje. Myślę, że załączone zdjęcia powiedzą wszystko.


Szczególnie dwa dolne zdjęcia są wymowne.

    Oczywiście do autorki cytowanego komentarza one nie przemówią. Nie przemówią też do obrońców „wolności” uważających, że każdy taki przepis ogranicza ich wolność osobistą.

    Zadam teraz pytanie tendencyjne. Ilu spośród czytelników uczestniczyło osobiście w kolizji pieszego z samochodem – właśnie po zmroku i w terenie niezabudowanym? Ilu kierowców „nieumyślnie” potrąciło pieszego? W ilu takich wypadkach zdarzenie miało śmiertelny finał?

    Mam nadzieję, że takich osób nie będzie – a w ostateczności będą to pojedyncze przypadki. Jednak tyko człowiek, który choćby otarł się o takie zdarzenie może ocenić obiektywnie tę ustawę. Pozostali mogą co najwyżej snuć rozważania teoretyczne. A jeżeli na dodatek, u podłoża tych rozważań leżą przesłanki polityczne, a ściślej mówiąc – animozje polityczne – to tych rozważań nie będę traktował serio. Tak jak poniższych „dowcipów.



    Padają przecież też takie głosy, że bez obowiązku noszenia odblasków, szybciej wyeliminuje się głupotę z polskich dróg. Jestem za radykalnym eliminowaniem głupoty – jednak nie kosztem życia.

    Przecież jest jeszcze druga strona „medalu”. Czy ktoś zastanawiał się nad traumą kierowcy, który nie zauważył pieszego w nocy idącego prawą stroną szosy? Który potrącił go ze skutkiem śmiertelnym? Ja wśród swoich najbliższych znajomych mam takiego kierowcę. Co prawda wydarzenie to miało miejsce w mieście i w dzień, ponadto było tak oczywiste, że policja nie zatrzymała sprawcy, nie zabrała prawa jazdy, czy dowodu rejestracyjnego. Po prostu nie miała wątpliwości, że kierowca był absolutnie niewinny. I co z tego? Ten kierowca przez kilka dni nieomal nie wychodził ze szpitala w którym leżała ofiara. Nie wychodził pomimo wrogich, nienawistnych spojrzeń i komentarzy rodziny poszkodowanego. A potem informacja, że ofiara wypadku zmarła. Z trudem powstrzymaliśmy go od udziału w pogrzebie.

    Nie życzę nikomu takich przejść i życia ze świadomością, że przy jego współudziale (choć bez winy) człowiek stracił życie. Jeżeli nawet przyjąć, że tylko idioci i samobójcy chodzą nocą w szarym odzieniu prawą stroną szosy biegnącej przez las – to odblaski przynajmniej pomogą kierowcom uniknąć takiej traumy.